Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Karmnik na książki

Zima za oknem. Jutro już pierwszy dzień nowego, 2015 roku. Wszystkim miłośnikom książek i czytania życzymy wielu doznań literackich, a nam – bibliotekarzom, nieograniczonych możliwości spełniania Waszych, czytelniczych życzeń. No i może jeszcze kota w każdej bibliotece. Tymczasem zobaczcie jak za wielką wodą sprawnie działają minibiblioteczki… w karmnikach! Little Free Library ma chyba najkrótszy regulamin na świecie: TAKE A BOOK - RETURN A BOOK (weź książkę – oddaj książkę). Jakież to proste - http://www.houzz.com . Jeśli chcecie zobaczyć, jak piękne i fantazyjne mogą mieć kształty i kolory owe budki, zajrzyjcie na stronę biblioteki: http://littlefreelibrary.org/

Choinki z Kopernika

Już chyba nikogo nie dziwi, że tuż po Zaduszkach, czyli na samym początku listopada, w witrynach sklepowych pojawiają się pierwsze ozdoby świąteczne, a producenci nawołują do zakupów „bo już czas”. Co zatem powiecie na reklamę choinek w środku lata? Przesada? O nie! W PRL-u taki rarytas cieszył o każdej porze roku. Jak był, to trzeba było brać. Bo a nuż w grudniu nie będzie. Żywe drzewko mógł mieć każdy, a sztuczna choinka, to było coś. A że do tego tania i trudnopalna, i trwała, i jeszcze gwarantowała uroczysty nastrój – to jak Gwiazdka w sierpniu. Informator z 1978 r. w zbiorach dokumentów życia społecznego WBP w Olsztynie.

Na Gody, czyli o świętach po mazursku

Kto był w ostatni czwartek na olsztyńskiej starówce miał okazję pospacerować wśród oświetlonych świątecznie kamieniczek. Na dorocznym Jarmarku Jakubowym pachniały mięsiwa, bochenki, pierniki. Nastrojowe było wszystko. Muzyka przygrywała kolędowo, a od ozdób mogło się zakręcić w głowie.  Fot. Sylwia Białecka Także na najwyższym piętrze Starego Ratusza klimat był iście świąteczny. Profesor Zbigniew Chojnowski, literaturoznawca, stworzył nam niezwykłą aurę opowieściami o zwyczajach bożonarodzeniowych u Mazurów, o Godach, czyli czasie, kiedy stary rok godzi się z nowym, no i o niezwykłych wierszach Michała Kajki, mazurskiego poety z Ogródka. Osobiście jestem nimi zauroczona, dlatego na czas wysyłania kartek świątecznych, albo SMS-owych życzeń polecam fragmenty, także noworoczne. A jest z czego wybierać. "Na Nowy Rok" Nastaje zasię Rok nowy isty W tak świetnym czasie Nie splamion, czysty. Witaj k’nam roku Z kraju wieczności Bym przy twym boku

Fotograficzny czwartek

To co?...   Odliczamy!... Do Świąt zostało... Iluminacja Starego Miasta w Olsztynie w przededniu dorocznego Jarmarku Świątecznego Fot. Anna Rau

Za olsztyńską miedzą...

W nieodległym Reszlu, historycznym miasteczku warmińskim w Galerii „Zamek”   Muzeum Warmii i Mazur czynna jest wystawa „Przepraszam, czy tu biją? Polski plakat filmowy. Lata 70. i 80”. Wśród grupy czołowych przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu, których dzieła prezentowane są na tej wystawie, wymieniany jest Franciszek Starowieyski. Mało kto wie (Wikipedia nie), że Franciszek Starowieyski był honorowym obywatelem Reszla.             Franciszek Starowieyski (1930-2009) to światowej sławy polski   malarz, grafik, scenograf, kolekcjoner. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej szkoły   plakatu. Autor ok. 300 plakatów. Swoje pracownie miał w Warszawie i Paryżu. Twórca Teatru Rysowania prezentowanego w różnych miastach świata m. in. Paryżu, Wenecji, Sewilli, Chicago. Pierwszy Polak, któremu nowojorskie muzeum sztuki nowoczesnej Museum of Modern Art (MoMA) zorganizowało monograficzną wystawę twórczości w 1985 roku.               Starowieyski do Reszla przyjecha

Biblioteka wśród wielu kultur

Skojarzenie ze słowem „konferencja” jest właściwie jedno i do tego dość jednoznaczne: prelegent na jakimś podwyższeniu, gromada zasłuchanych lub „lekko zamyślonych” słuchaczy, ewentualnie migająca w tle prezentacja wykonana w PowerPoincie lub Prezi… Spokój, wędrówka myśli, nauka… Ale może być inaczej. Dokładnie tydzień temu, czyli 25 listopada, braliśmy udział w konferencji podsumowującej projekt „Biblioteka miejscem spotkań wielu kultur”, realizowanego przez Fundację Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego nie tylko w naszym województwie, lecz również w małopolskim, opolskim i pomorskim. Na terenie Warmii i Mazur uczestniczyło w tym wielkim przedsięwzięciu 20 bibliotek, w tym – jako koordynator – Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie, zaś temat wielokulturowości dotyczy nas wszystkich, gdyż mieszkamy w społeczności, w której dzięki Historii Wielkiej oraz tym mniejszym, ludzkim możemy spotykać się z wieloma tradycjami, nacjami, językami i obyczajami. Zgłębialiśmy go więc, uczest

Variart trzeci

Z drukarni przyjechał właśnie trzeci w tym roku numer kwartalnika kulturalno-literackiego "VariArt".  Jest radość, choć nieco przygaszona skruchą, bo tak jakoś wyszło, że kwartał minął, a my (redakcja) nijak nie mogliśmy zdążyć. Mamy jednak nadzieję, że stali fani naszego pisma nie zapomnieli o nim. Zapraszamy też do lektury wszystkich nowych czytelników. Tym razem hasło-temat to ROBOT i ROBOTA. A dokładnej kultura "od zaplecza". Zaintrygował nas bowiem sam proces powstawania kultury, jej organizowania i "roboczego" pierwiastka sztuki. Oczywiście mowa wyłącznie o kulturze na Warmii i Mazurach. Miłośników papieru pachnącego farbą drukarską zapraszam do Starego Ratusza po bezpłatny egzemplarz w kolorze indygo. Na praktycznych czeka natomiast wygodna wersja on-line wszystkich dwudziestu trzech numerów ( http://issuu.com/wbp_w_olsztynie ; http://www.wbp.olsztyn.pl/publikacje/ ). Najnowszy zeszyt w pdf-ie pojawi się tam lada moment. My tymczasem pracujemy już

Fotograficzny wtorek

KOCIA ZAGADKA  Znajdź drugiego kota na poniższym obrazku: ul. Elbląska, Olsztyn, listopad 2014 r. Fot.: Anna Rau *** Rozwiązanie:

Optymiści łapka w górę!

Kto jeszcze łapał wiosnę w ten weekend? Fot. Anna Rau Pączki na - wydawałoby się - już pogrążonych w śnie zimowym bzie. Fot. Anna Rau  Stokrotki na miejskim trawniku. Oba zdjęcia wykonane w niedzielę 9 LISTOPADA 2014 r. (są świadkowie :). Już po zimie!

Aleksander Wołos

To nie będzie życiorys, nekrolog ani nawet biogram – gdyż wielu znakomitszych już to uczyniło albo właśnie w tym momencie opracowaniem tychże się zajmuje. To tylko wspomnienie. ( z archiwum WBP w Olsztynie) Znałam Pana Aleksandra zaledwie – „aż” – siedem lat. Tyle czasu, ile zajmuję się dokumentami życia społecznego. Był ciepłym i niezwykle serdecznym człowiekiem, pełnym życiowej mądrości. Był też artystą rozmiłowanym w pięknie regionu (wszyscy zapewne mają w pamięci choćby cykl jego pasteli przestawiających warmińskie kapliczki) oraz uważnym, czasem pobłażliwym, czasem zaś ironicznym, obserwatorem życia codziennego (co obrazowały jego rysunki satyryczne). Był wreszcie prawdziwym przyjacielem biblioteki, miłośnikiem książek oraz wszelkich materiałów dotyczących Warmii i Mazur – również dokumentów życia społecznego. Tak niedawno – zaledwie dwa tygodnie temu – ofiarował właśnie do kolekcji dżs-ów swoje zdjęcia dokumentujące rozwój architektoniczny Olsztyna… Często moż

Tajemnicze prezenty w bibliotekach

Działo się to nie tak dawno, dawno temu, i nie za siedmioma morzami, ale w sercu Szkocji. Pierwsze było Drzewo Trzech Poetów pozostawione w Scottish Poetry Library. Potem pewien tajemniczy czytelnik, bez dwóch zdań, zdolny artysta (lub artystka) podrzucał do kolejnych bibliotek Edynburga inne rzeźby, równie misternie wykonane z papieru gazetowego i starych książek. Oczywiście ku zdumieniu i uciesze bibliotekarzy. Miłe to bardzo, szczególnie, że od serca. Dziś te spontaniczne i niezwykłe dary można spotkać w różnych miejscach miasta. Ja trafiłam na owe cudeńka w Central Library Edinburgh. Tam też, z zawodowej ciekawości, odszukałam regał z polskimi książkami i sprawdziłam „co mają naszego”. W całkiem niedużej kolekcji znalazły się aż trzy pozycje z regionu. Jak myślicie, które? Z pewnością ucieszy Pana Tomasza Białkowskiego fakt, że jego „Król Tyru” zyskał uznanie również wśród rodaków na Wyspach, gdzie czytany jest non stop. A oto dowód. Dodam, że książki

Olsztyn leży na Warmii i basta!

Tropienie w powieściach wszelkich wątków i śladów Warmii i Mazur jest dla naszego zespołu swoistym wyzwaniem. Sporą satysfakcję sprawia nam, kiedy w książce jeszcze mało znanego (albo i nieznanego) autora akcja osadzona jest właśnie w regionie. Cieszy nas wówczas, że nasze miasto, jakim jest Olsztyn zainspirowało twórcę na tyle, że stało się ono miejscem akcji. Miło jest śledzić losy bohaterów poruszających się w tak bliskiej nam przestrzeni. Ale niemiło jest widzieć, jak po raz kolejny Olsztyn zostaje „przeflancowany” na Mazury. Paulina Żur (nie wiem skąd pochodzi), w książce „Pomyśl życzenie” (wydanej w tym roku w Warszawskiej Firmie Wydawniczej) już na drugiej stronie powieści pisze: „Trzeźwieję i podnoszę się z piasku. – Przecież listy w butelkach rzuca się w morze. O ile wiem, jesteśmy w Olsztynie, na Mazurach” . Cóż. O ile my wiemy, Olsztyn jest stolicą Warmii. Oj nieładnie! anita

Vader, Vader

Olsztyn może się pochwalić jednym z najlepszych zespołów metalowych (starszym niż Behemot), który przecierał szlaki innym kapelom. I zupełnie niedawno, doczekał się nasz zespół książki o sobie. Vadera , bo o oczywiście o nim mowa,  przedstawiać nikomu nie trzeba :) Z informacji wydawcy: "To jest historia zespołu Vader. Losy Piotra Wiwczarka z Olsztyna, który jako nastolatek powiesił sobie plakat Judas Priest nad łóżkiem w swoim pokoju w domu dziadków. Gapił się w to okno na lepszy świat przed zaśnięciem, zerkał na nie, kiedy budził się rano i gdy wracał ze szkoły. Snuł marzenia. Rozmyślał, jak cudownie mogłoby być, gdyby zamiast Halforda i Downinga to on stanął na tej olbrzymiej scenie, skąpany w purpurowym świetle reflektorów. Jakby to mogło być, gdyby nagrywał i wydawał prawdziwe płyty, kręcił pokazywane w telewizji teledyski, jeździł z koncertami po całym świecie, od Australii przez Amerykę Południową po Japonię. W kraju za żelazną kurtyną, gdzie szalała cenzura

Inne regiony i ich sposoby na regionalizm

O regionie można różnie. Bibliografować, archiwizować dokumenty życia społecznego, urządzać spotkania, wystawy, wydawać publikacje. To jasne. Warto jednak zerknąć na mniej popularne sposoby na regionalizm.W niektórych bibliotekach można podejrzeć ciekawe pomysły. Oto one: Tradycja i folklor dla każdego Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin (woj. kujawsko-pomorskie) stawia na popularyzację regionalnego folkloru. Odbywają się spotkania, podczas których wykonuje się rozmaite robótki ręczne z wykorzystaniem regionalnych wzorów. W bibliotece prowadzi się izbę tradycji - tradycji lokalnych, rzecz jasna. Izba tradycji, Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin Poza tym w Barcinie pielęgnuje się gwarę pałucką.W bibliotece organizuje się konkursy gwary - literackie, tłumaczeniowe, a nawet śpiewacze. Śpiewają zarówno czytelnicy, jak i bibliotekarze. Pałucczyzna odbija się szerokim echem. Region we wzorach i na ekranie Z równą dbałością o lokalny folklo

Zbrodniarz i bibliotekarka

Ze względu na świetnie prosperujący projekt Wypożyczalni WBP w Olsztynie „Detektywi są wśród nas” oto dobra wiadomość: wśród tylu zasłużonych w dziedzinie kryminalistyki bohaterek książkowych jest też detektyw-bibliotekarka! To Aurora Teagarden, główna bohaterka cyklu powieściowego Charlaine Harris! Tu należy dodać, że nie chodzi niestety o (w naszym działowym języku) „książkę regionalną”, czyli taką, której akcja rozgrywa się na Warmii lub Mazurach, ewentualnie której autor pochodzi z naszego województwa. Ale nic to! I tak oto dla wszystkich bibliotekarzy dobra nowina: ktoś wreszcie docenił ich logikę i umiejętności śledcze. Do tej pory bowiem – tak po prawdzie – bibliotekarze mieli w tego typu powieściach role (choć owszem ważne) raczej poboczne: udzielali głównym bohaterom informacji, podawali im książki i po prostu „byli” – ogólnie sprawiając dość elitarne i introwertyczne wrażenie. No, może poza słynnym bibliotekarzem Niewidocznego Uniwersytetu z cyklu powieści o Świecie Dy

Fotograficzny czwartek

Warmińska zagadka... (Lidzbark Warmiński; wrzesień 2014 r. Fot. Anna Rau) To w końcu kawa, czy coś mocniejszego?...

Walizki Mariusza Sieniewicza

Ukazała się właśnie nowa książka Mariusza Sieniewicza „ Walizki hipochondryka ”. I już jest w naszej Bibliotece, więc możemy sami sięgnąć po jej tekst. Ponieważ z ciekawością śledzę twórczość olsztyńskich autorów, a ponadto Sienkiewicz to autor z pokaźnym już  dorobkiem powieściowym oraz długą listą nagród i spektakli teatralnych zrealizowanych na podstawie jego książek, dlatego lekturę Walizek mam już za sobą. W najnowszej książce tytułowy hipochondryk Emil Śledziennik znajduje się w szpitalu, choć co prawda  nie na oddziale psychiatrii, lecz na chirurgii. Po kolei otwiera przed nami swoje walizki, w których zgromadził bagaż całego swojego życia, kolejne doświadczenia i wydarzenia, które go ukształtowały. Często sami nie wiemy jak duży bagaż emocjonalny zgromadziliśmy, a błahe z pozoru sprawy zapadają w pamięć i jako traumatyczne przeżycia odciskają na nas swój ślad. Sytuacje rodzinne, szkoła, opowieści z podwórka, dorastanie na olsztyńskim Zatorzu i inne ukazywane nam przez a

STS na Mazurach

Skończyły się wakacje, urlopy, lato też się skończyło. Pozostały nam jesienne i zimowe miesiące marzeń i snucia planów o następnych wakacjach. Niektórzy być może na letni wypoczynek wybiorą Mazury. W 1948 roku na pierwszą powojenną wędrówkę na Wielkie Jeziora Mazurskie wybrał się Igor Newerly, wytrawny kajakarz (sam używał określenia kajakowiec), który znał już wiele wód całej Polski. Mazury zauroczyły Newerlego a historia ich mieszkańców głęboko poruszyła. Ten pierwszy wypad nie był ostatnim a zaowocował książką „Archipelag ludzi odzyskanych”.   Wielokrotnie wracał nad jeziora, nawiązał trwałe przyjaźnie, w końcu osiadł na letnie miesiące w Zgonie. Wiele czasu spędził w towarzystwie Karola Małłka, który był jego przewodnikiem po świecie Mazur. Czasami towarzyszył mu syn, Jarosław Abramow-Newerly, niekiedy z przyjacielem Andrzejem Jareckim. Karol Małłek był barwnym człowiekiem, potrafił ujmująco opowiadać i autentycznie zainteresować historią i mazurskim życiem. Pomimo zaangażo

bibliograficzny czwartek z literówką

Mam taką piękną umiejętność sadzenia literówek. Mniej lub bardziej spektakularnych, ale zawsze, na prawdę zawsze, jakąś w moich tekstach/opisach/notatkach znajdę :) Stąd start nowego cyklu na blogu: Czwartek z literówką w hasłach z baz regionalnych zagadka pierwsza: co autorka miała na myśli pisząc w adnotacji o *trawmokach?

Pudel - jak nie pies, to co?

Ma biblioteka na olsztyńskiej starówce specjalne miejsce, gdzie sporo „dobrego” znajdą miłośnicy kultury i sztuki niemieckiej. Za sprawą koleżanki S. w Bibliotece Niemieckiej nie brakuje nowości książkowych, filmowych i muzycznych prosto z Niemiec. We współpracy z Instytutem Goethego dba ona o to, aby olsztyniacy i każdy chętny miał z czego wybierać. Ostatni zakup był interesujący także dla nas, regionalistów. Kolekcja powiększyła się o stosik książek o tematyce wschodniopruskiej. Pokazane zostały one na Przeglądzie Wydawnictw Regionalnych (nadal można zobaczyć w Starym Ratuszu pozycje na ten temat prezentowane przez Martin-Opitz Bibliotek w   Herne). Jak się dowiedziałam, największą popularnością cieszyły się książki kucharskie i uroczy niewielki album o zwyczajach świątecznych, a także najnowsza powieść Artura Beckera. Moją uwagę natomiast zwrócił „Kleines ostpreussisches Wörterbuch”, czyli „Mały słownik wschodniopruski” Rudolfa K. Beckera. Jak większość książek niemieckich

Dziedzictwo kulturowe w pracy bibliografa - warsztaty

Sporo w ostatnich latach mówi się o dziedzictwie kulturowym, tożsamości czy świadomości regionalnej. Biblioteki i inne placówki prześcigają się w zdobywaniu unijnych środków na promowanie tego, co rodzime, nasze, swojskie. A że własne jest najlepsze, wie każdy regionalista. Dlatego i my, bibliotekarze z Pracowni Regionalnej WBP w Olsztynie zorganizowaliśmy już po raz piąty spotkanie dla koleżanek i kolegów z terenu ph. „Dziedzictwo kulturowe w pracy bibliografa”.  Nasz zjazd odbył się w ostatni piątek, 19 września, jako jeden z warsztatów podczas VI Przeglądu Wydawnictw Regionalnych „Moje Twoje Nasze 2014”. Założyliśmy, że zespół, który dzielnie współtworzy „Bibliografię Warmii i Mazur” już od 2007 roku, być może nabierze apetytu na utworzenie mniejszej bibliografii tematycznej np. o skarbach ze „swojego podwórka”. Postanowiliśmy, zatem podzielić się swoimi doświadczeniami oraz przygotować garść wskazówek, ćwiczeń i pomocy.  Po pierwsze: Co słownik haseł przedmiotowych ofe

Kolej na bibliotekę (w Sokołowie Podlaskim)

Nie w "galerię" handlową, nie w supermarket, nie w biurowiec, a w bibliotekę przeistoczył się dworzec PKP w Sokołowie Podlaskim (woj. mazowieckie). Gmach został oddany Miejskiej Bibliotece Publicznej . To pocieszający przykład adaptacji budynku na cele publiczne. Tym bardziej, gdy zewsząd słyszy się o przenoszeniu bibliotek do klitek przy domach kultury, kanciap gdzieś na końcu korytarza w urzędach gminy, pomieszczeń pozwalających zminimalizować koszty utrzymania do rachunku za prąd za jedną żarówkę.  O inwestycji informuje  Wspólnota. Pismo Samorządu Terytorialnego , 2014, nr 19, s. 58.

Śmierć, mistrzyni powrozu

Wczoraj, czyli 22 września, na Scenie Margines olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza odbyło się spotkanie promujące najnowszą powieść Tomasza Białkowskiego pt. "Powróz". Publiczność niezwykle dopisała, gdyż Autor - nagrodzony m.in. Wawrzynem Literacką Nagrodą Warmii i Mazur - ma już nie tylko swoich zdeklarowanych wielbicieli czytelniczych, ale i słuszną sławę Pisarza Regionalnego z Mocnym Piórem. Prolog spotkania stanowiła poruszająca interpretacja fragmentów powieści przez aktorkę Milenę Gauer, następnie w dyskusji prowadzonej przez dr Jolantę Świetlikowską udział wzięli sam Tomasz Białkowski oraz prof. Sławomir Buryła.  Fot. Anna Rau* Promowaną książkę można chyba zaliczyć do historical fiction, gdyż porusza m.in. wątek dokonanej 4 lipca 1946 r. w Gdańsku publicznej egzekucji 11 zbrodniarzy z hitlerowskiego obozu w Stutthofie. Autor jednocześnie pozostaje wierny gatunkowi thrillero-kryminału, gdyż w dalszej części powieści umieścił morderstwo (dokonane w małej

Fotograficzny wtorek

Nudyści są wśród nas :).   Jak na plażę, to nie tylko w Chałupach, ale na Mazurach!    Marina w Bogaczewie; wrzesień 2014 r. (fot. A. Rau)

Wrzesień miesiącem przyjaźni

Sierpień miesiącem trzeźwości, październik – oszczędzania, a wrzesień? Przyjaźni polsko-radzieckiej! Było, minęło, ale klisza pamięta… Oto kolekcja fotografii w dokumentach życia społecznej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie przedstawia kolejną perełkę: czarno-białą fotografię z 1952 r. ukazującą wystawkę ścienną w Miejskiej (wówczas) Bibliotece Publicznej w Węgorzewie. Obecnie w społecznej pamięci radziecki kontekst wrześniowy to raczej data 17 września, ale kiedyś się o tym w ogóle nie mówiło i wrzesień był miesiącem początku szkoły, upamiętniania II wojny światowej i… pogłębiania przyjaźni dwóch narodów bratnich. Polegało to na organizacji cyklu imprez tematycznych i brała w tym udział cała (z oczywistych względów) Polska. Obchody często inaugurował lub kończył uroczysty capstrzyk miejski, w którym brały udział delegacje instytucji publicznych, zakładów pracy czy organizacji oraz musowo masowo młodzież i ludność miasta, krocząc ulicami w pochodzie. Wtedy

Trzy razy bon appétit!

Dopiero drugi dzień września, a już tęskno wszystkim do lata. Ale nie martwmy się. Po cóż Natura dała cudną jesień? Aby mentalnie zdążyć okopać się przed zimą. Basia na przykład wybrała optymistycznie nastrajający wariant estetyczny. Niedostosowany Mamut z zaprzyjaźnionego bloga przepadł wśród słoików z „pożytkami”. Ja natomiast (zupełnie podświadomie) zafiksowałam się na książkach o jedzeniu. Zaczęłam od „Podróży na sto stóp” Richarda C. Moraisa. Opowieść o hinduskiej rodzinie i kuchni we Francji czytałam powoli. Tyle w niej zapachów i smaków, że nie chciałam, aby za szybko się mieszały. Na zimny wieczór rezerwuję sobie film pod tym samym tytułem, ze wspaniałą Helen Mirren jako Madame Malory. Nie umknęła mi też najnowsza nowość i, jak słyszałam, świetnie sprzedająca się rzecz, mianowicie „101 najlepszych restauracji i hoteli w Polsce” polecanych przez Magdę Gessler. W przewodniku znalazło się dziewięć świetnych miejsc na Warmii i Mazur, gdzie warto wpaść żeby dobrze zjeść. M

Z ostatniej chwili: biblioteka bez książek!

Cha! A jednak! To, co przepowiadali wizjonerzy postępu oraz czego bibliotekarzom już od dawna po cichu życzyła zdrowiej myśląca część ludzkości, stało się faktem. "The Guardian" donosi, że politechnika na Florydzie (USA) otworzyła bibliotekę bez książek. Książek ni ma, półek ni ma. Nic ni ma. To po co to postawili? Żeby było. To znaczy, żeby powstała biblioteka z książkami elektronicznymi. Zamiarem pomysłodawców jest więc socjalizacja do zelektronizowanych metod zdobywania wiedzy. Choć biblioteka zapewnia, że oferuje również tradycyjny księgozbiór poprzez zamówienia międzybilioteczne, to jest jasne, że to tylko archaiczny dodatek do gmachu nowoczesności. Floryda wcale nie jest pierwsza. Wcześniej podobne biblioteki powstały w Teksasie, Minessocie, a w zapleczu NASA są już takie dwie.  Pozostaje pytanie o sens. Czy warto, fundować coś, co w istocie może okazać się... zbędne? Chyba, że powstaną takie repozytoria, do których dostęp będzie można uzyskać wyłącznie w