Olsztyn może się pochwalić jednym z najlepszych zespołów metalowych (starszym niż Behemot), który przecierał szlaki innym kapelom. I zupełnie niedawno, doczekał się nasz zespół książki o sobie. Vadera, bo o oczywiście o nim mowa, przedstawiać nikomu nie trzeba :)
Z informacji wydawcy:
"To jest historia zespołu Vader. Losy Piotra Wiwczarka z Olsztyna, który jako nastolatek powiesił sobie plakat Judas Priest nad łóżkiem w swoim pokoju w domu dziadków. Gapił się w to okno na lepszy świat przed zaśnięciem, zerkał na nie, kiedy budził się rano i gdy wracał ze szkoły. Snuł marzenia. Rozmyślał, jak cudownie mogłoby być, gdyby zamiast Halforda i Downinga to on stanął na tej olbrzymiej scenie, skąpany w purpurowym świetle reflektorów. Jakby to mogło być, gdyby nagrywał i wydawał prawdziwe płyty, kręcił pokazywane w telewizji teledyski, jeździł z koncertami po całym świecie, od Australii przez Amerykę Południową po Japonię.
W kraju za żelazną kurtyną, gdzie szalała cenzura, otrzymanie paszportu zależało od ubeckiego widzimisię, instrumenty nadawały się wyłącznie na rozpałkę, a karykatura rynku fonograficznego nijak nie zaspokajała potrzeb muzyków i fanów, Piotrek marzył o rzeczach po prostu niewyobrażalnych.
To książka o tym, jak niemożliwe stało się możliwe. Ale i o tym, że za spełnianie marzeń trzeba słono płacić."
Czyta się fantastycznie. Język giętki, a wciągający, losy zespołu - pokręcone (choćby liczne, bo oscylujące w okolicach 20 zmiany na pozycji wokalisty), plus przebogata kolekcja, często unikalnych, zdjęć (ot choćby Peter w wieku wczesnoszkolnym, z włosem krótkim i dziecięcym :) ). Zwrócić uwagę należy również na postać wielce wyrozumiałej babci Petera, bez której Vaderowi byłoby zdecydowanie trudniej.
jednym słowem - warto.
"To jest historia zespołu Vader. Losy Piotra Wiwczarka z Olsztyna, który jako nastolatek powiesił sobie plakat Judas Priest nad łóżkiem w swoim pokoju w domu dziadków. Gapił się w to okno na lepszy świat przed zaśnięciem, zerkał na nie, kiedy budził się rano i gdy wracał ze szkoły. Snuł marzenia. Rozmyślał, jak cudownie mogłoby być, gdyby zamiast Halforda i Downinga to on stanął na tej olbrzymiej scenie, skąpany w purpurowym świetle reflektorów. Jakby to mogło być, gdyby nagrywał i wydawał prawdziwe płyty, kręcił pokazywane w telewizji teledyski, jeździł z koncertami po całym świecie, od Australii przez Amerykę Południową po Japonię.
W kraju za żelazną kurtyną, gdzie szalała cenzura, otrzymanie paszportu zależało od ubeckiego widzimisię, instrumenty nadawały się wyłącznie na rozpałkę, a karykatura rynku fonograficznego nijak nie zaspokajała potrzeb muzyków i fanów, Piotrek marzył o rzeczach po prostu niewyobrażalnych.
To książka o tym, jak niemożliwe stało się możliwe. Ale i o tym, że za spełnianie marzeń trzeba słono płacić."
Czyta się fantastycznie. Język giętki, a wciągający, losy zespołu - pokręcone (choćby liczne, bo oscylujące w okolicach 20 zmiany na pozycji wokalisty), plus przebogata kolekcja, często unikalnych, zdjęć (ot choćby Peter w wieku wczesnoszkolnym, z włosem krótkim i dziecięcym :) ). Zwrócić uwagę należy również na postać wielce wyrozumiałej babci Petera, bez której Vaderowi byłoby zdecydowanie trudniej.
jednym słowem - warto.
Komentarze
Prześlij komentarz