Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

Pieszczoszek pani

W każdej klasie jest ten jeden najlepszy, najmądrzejszy, zawsze w pierwszej parze, zawsze z palcem pilnie uniesionym do góry, zawsze świetnie przygotowany. Ulubieniec. Pupilek. Pieszczoszek pani. I to nie tak, że inne dzieci są bardziej krnąbrne, mniej przygotowane i mniej uzdolnione czy wygadane. Po prostu serce nie sługa. W klasie dżsów – w klasie, której jestem wychowawczynią – ja też mam swój ukochany deżetesik. Swojego pupilka, który mogłabym oglądać zawsze i którym chciałabym się chwalić. Jest taki niezwykły i zdolny! To Kalendarz w akwareli Ottona Ślinienia . Niezwykły w formie katalog wystawy zrealizowanej we fromborskim Muzeum Mikołaja Kopernika (wernisaż: 13.11.1978 r.). Obiektywnie ujmując, publikacja ta nie stanowi jakiegoś cymelium kolekcji: to po prostu 12 biało-czarnych kart, z reprodukcjami akwarel Ślizienia na awersach, zebranych luzem w miękkiej okładce (podobnej do całości konwencją edytorską.) Całość nie jest nawet zszyta. Papier dość lichy, jakość reproduk

Fotograficzny wtorek

Olsztynek, Skansen

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Warmiński szyk

Jak tylko mocniej zaczyna świecić słońce, moja dusza ogrodnika zaczyna kombinować, jak tu wybyć za miasto. Ale nie gdzieś tam, tylko w konkretne miejsce. Tam, gdzie posadziłam dziesiątki drzew, pieląc rabatki znalazłam łyżeczkę z napisem Breslau i wiem, gdzie latem rosną najsłodsze dzikie wiśnie z poniemieckiego sadu. Na samym „czubku” Warmii, jest niewielka wieś, którą dzisiaj stanowi zaledwie dziewięć domów rozłożonych malowniczo raz w dołku, raz na górce. Ale kiedyś była to całkiem okazała Schalmey, z pięknym kościołem św. Jerzego. Teraz mieszkają na jego ruinach zaskrońce z mojego ogrodu, które „delikatnie wyprowadziłam” ze względu na ciekawskiego kota. Wieś, choć badacze nie rozpisują się o niej zbytnio w książkach, ma historię imponującą. Była jedną z najstarszych na Warmii. Podzieliła los wielu takich miejsc, których czas skończył się wraz z 1945 rokiem. Nie zostało prawie nic. Tym bardziej cieszy mnie widok „naszej” kapliczki, w której co wieczór, dzięki sąsiadowi, wid

„Typowy” bibliotekarz

Zerknęłam rano do kalendarza. 10 marca 2014 r. – Dzień Mężczyzn. O ile Dzień Kobiet wzbudza coraz więcej kontrowersji, o tyle okazja do celebrowania bycia mężczyzną jakoś większości całkiem umyka, choć nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tym dniu np. wspólnie głośno mówić o równych prawach dla ojców. Tymczasem pomyślałam sobie o Panach w naszym sfeminizowanym środowisku bibliotekarzy. Pomimo ogromnej statystycznej dysproporcji, jakoś nie dorobili się oni stereotypowego obrazka. Jeszcze dekadę temu słyszało się, że mężczyzna w bibliotece to jakiś taki „nie chłop”. Ale dzisiaj cisza, i to bez walki o właściwy wizerunek. Może to efekt uboczny starań o równe traktowanie (kobiet!). A może siła korzeni zawodu. Młodzież może niedowierzać, ale „bibliotekarka” to wynalazek XX wieku, i to tej drugiej połowy. Wcześniej, od zawsze, bibliotekarzami byli panowie, najczęściej tęgie głowy z „uczonego środowiska”. Chociażby taki J.F. Lauson z Królewca (znany jako Georg Christop

National Geographic odkrywa Warmię i Mazury

Polska. Wielkopolska … itd., seria Traveler, National Geographic, Warszawa 2014, 267 s. Polska. Gdańsk … itd., seria Traveler, National Geographic, Warszawa 2014, 273 s. Najnowsze przewodniki National Geographic otwierają oczy. Martyna Wojciechowska poleca Polskę, oto autograf już na okładce, a Polska wdzięczy się do obiektywu national fotografa, żeby jak najkorzystniej wypaść. Wyszło pierwszorzędnie.   Miasta w niczym nie ustępują tym z w pełni ucywilizowanych krajów, co autorzy przewodnika sami nieraz podkreślają za pomocą przymiotnika „europejski”. Bo mamy europejskie miasta, proszę sobie wyobrazić, mamy! A wcześniej nie mieliśmy.   Wsie spokojne, wsie wesołe, zachęcają swą urodą do miejscowych spa. Cha! Uśmiechnięci tubylcy nie mają kompleksów, mają za to pełne, białe uzębienie – produkt najnowszej myśli dentystycznej.   Jak tak popatrzeć, ładnie tu i ciekawie. Jest gdzie pójść i zdjęć sobie narobić.   Jest gdzie zjeść, wypić i dać se nałożyć błoto na twarz

Fotograficzny wtorek

Fotograficzny wtorek z migawkami z miast i wsi.