Przejdź do głównej zawartości

Wrzesień miesiącem przyjaźni



Sierpień miesiącem trzeźwości, październik – oszczędzania, a wrzesień? Przyjaźni polsko-radzieckiej! Było, minęło, ale klisza pamięta…



Oto kolekcja fotografii w dokumentach życia społecznej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie przedstawia kolejną perełkę: czarno-białą fotografię z 1952 r. ukazującą wystawkę ścienną w Miejskiej (wówczas) Bibliotece Publicznej w Węgorzewie.
Obecnie w społecznej pamięci radziecki kontekst wrześniowy to raczej data 17 września, ale kiedyś się o tym w ogóle nie mówiło i wrzesień był miesiącem początku szkoły, upamiętniania II wojny światowej i… pogłębiania przyjaźni dwóch narodów bratnich. Polegało to na organizacji cyklu imprez tematycznych i brała w tym udział cała (z oczywistych względów) Polska. Obchody często inaugurował lub kończył uroczysty capstrzyk miejski, w którym brały udział delegacje instytucji publicznych, zakładów pracy czy organizacji oraz musowo masowo młodzież i ludność miasta, krocząc ulicami w pochodzie. Wtedy też odbywały się okolicznościowe akademie i uroczystości pod pomnikami żołnierzy radzieckich połączone ze składaniem kwiatów i przemówieniami sekretarzy rad narodowych i komitetów Partii oraz przedstawicieli Wojska Polskiego. W domach kultury i miejscach publicznych miały miejsce występy zespołów tanecznych, chórów i zespołów wojskowych, które prezentowały tańce i muzykę rosyjską lub którejś z piętnastu republik Związku Radzieckiego. Organizowano jednocześnie imprezy o charakterze sportowym czy rekreacyjnym. W tego typu ogólnopolskie obchody włączyła się też (jak widać) Miejska Biblioteka Publiczna w Węgorzewie (co potwierdza pieczęć placówki na rewersie zdjęcia). Ekspozycja ścienna na fotografii to materiały ikonograficzne dotyczące Uzbekistanu, Turkmenistanu, Azerbejdżanu oraz Łotwy. Przez wzgląd na obecne miejsce ostatniego z krajów w Unii Europejskiej zdjęcie jest tym bardziej interesujące. Z boku – choć są dość słabo widoczne – można tez zauważyć planszę „XXXV-lecie Rewolucji Październikowej” i znane i kochane Gołąbki Pokoju.
Tak czy owak na koniec warto wydać okrzyk: Niech żyje przyjaźń! Każda i po prostu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie