Przejdź do głównej zawartości

Jakich to my skarbów nie posiadamy!


Dżs-y nie są w pracy z czytelnikami wykorzystywane codziennie, pojawiają się raczej podczas tzw. Zadań Specjalnych. Jednym słowem są jak agenci albo Chuck Norris.
Każdego dnia pojawiają się zazwyczaj czytelnicy, którzy pragną znaleźć coś stosunkowo typowego: o rozwoju społeczno-gospodarczym województwa, o ustroju Hiszpanii, ustawę z dnia takiego a takiego, coś o warunkach pracy opiekuna społecznego albo o Szewcach Witkacego, ewentualnie namiary biblioteczne na konkretne tytuły książek autora XYZ. I świetnie. Czasem jednak…
Wczorajsze Zadanie Specjalne było naprawdę wyjątkowe, a do tego bardzo sympatyczne. Pewien młody pan – w imieniu zespołu, w którym pracuje w jakimś z olsztyńskich zakładów pracy – poszukiwał czasopism regionalnych, ewentualnie kalendarzy z 1954 r. „A najlepiej gdyby to było z 23 kwietnia – i żeby było bardzo ciekawe albo zabawne, i żeby dotyczyło wędkowania oraz Olsztyna!”. Okazało się, że jego kolega-rocznik ’54 wkrótce odchodzi na emeryturę i współpracownicy postanowili zrobić mu taki nietypowy prezent: „kronikę roku jego urodzenia”. Fantastyczny, ciepły pomysł. No i to zaangażowanie w temat „delegata”! Czasopisma regionalne z 1954 r. z zasobu Czytelni zostały wyszukane, z kalendarzami było trochę gorzej – ale też coś posiadamy, jednak pod oczekiwaną datą nie pojawiło się zbyt wiele takich informacji, które do końca spełniłyby oczekiwania „kronikarza”… Ale Brygada R (jak Region!) – zawsze pomoże, chroni, radzi, nigdy nie zdradzi!!! Zbiór wyjątkowych czasopism w dokumentach życia społecznego (http://www.wbp.olsztyn.pl/onas/gazetki_dzs.htm): jednodniówek i gazet okazjonalnych, informatorów służbowych i biuletynów wewnętrznych nie tylko nie zdradził, ale i zachwycił. Pan na naszych oczach zmienił się w zachwyconego sępa i pochwycił wyselekcjonowane egzemplarze z 1954 r. jak zdobycz: „Biuletyn Wyższej Szkoły Rolniczej”, „Naszą Pracę”, „Przodownictwo Pracy” oraz „Naszą Sztafetę” (wbrew pozorom to ostatnie nie dotyczyło sportu, ale… współzawodnictwa w pracy). Pożądana data nie została co prawda jakoś specjalnie w nich upamiętniona (są to niestety kolekcje niekompletne), ale wyjątkowa estetyka, dziarskość i tak pożądany optymizm treści zastąpiły małą nieścisłość chronologiczną. Czyż nie o tym świadczy okrzyk wydany podczas entuzjastycznego fotografowania: „Macie tu prawdziwe skarby!!!”?
Mamy.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie