Wbrew pozorom niewiele. Samo
słowo w jednym ze znaczeń określa wielkanocny wypiek z płaskiego, kruchego
ciasta pokrytego masą kajmakową, albo marmoladą i obsypanego na grubo
bakaliami. I właśnie to, że ciasto jest lukrowane, czyli wysmarowane słodką
masą ma związek ze słowem mazać (dawniej smolić, brudzić).
Nazwa placka należy do tej samej
rodziny wyrazów co Mazury, jednak należy ją kojarzyć raczej z regionem
mazowieckim. Mało kto pamięta, że pierwotnie Mazurami nazywano właśnie mieszkańców
Mazowsza, a dopiero później historia to zmieniła.
W mojej rodzinie lubimy mazurki. Dużo frajdy sprawia mi strojenie ich. Jednak w tym roku postanowiłam, że na święta zrobię typowo regionalne łakocie, czyli mazurskie rogaliki kartoflane. Przepis znalazłam w książce Waldemara Mierzwy „Miasteczko” i już wcześniej go przetestowałam (dwa razy!). Wychodzą pyszne. Receptura mówi o nadzieniu z marmolady. Na moje wybrałam kwaskowatą konfiturę z pigwy i słodkie „skórki” czereśniowo-wiśniowe. No i nie mają miliona kalorii.
A oto składniki:
250 gr ziemniaków w mundurkach
300 gr mąki
75 gr cukru
50 gr masła
jajko
proszek do pieczenia (ja dałam dwie łyżeczki)
3 krople olejku migdałowego (miałam waniliowy)
łyżka mleka i łyżka wody
marmolada do nadzienia
Od siebie dodałam jeszcze szczyptę soli, której nie ma w przepisie.
Ziemniaki ugotowane w mundurkach, jeszcze ciepłe utrzeć na gładko, a
następnie zagnieść z cukrem, mąką, masłem, proszkiem do pieczenia, olejkiem i
ubitym białkiem. Rozwałkowane ciasto pokroić w spore trójkąty i na każdym
układać nadzienie. Zawijać od szerszej strony. Uformowane rogaliki „pomalować”
całe rozmąconym żółtkiem z odrobiną mleka. Piec przez 15 minut w około 150 oC..
Jak napisano w książce: Warto spróbować. I zrobić, i zjeść!
Anita
Fot. 1 i 2 Anita Romulewicz |
Komentarze
Prześlij komentarz