Przejdź do głównej zawartości

Niezapomniany warmiński kuch (na Wielkanoc i nie tylko)

To już świnta, mujenu. Wano wejta, jak ten czas leci. Co łu noju na świnta żeśwa gotowali i piekli? Zawsze były jejka malowane, jaka sałatka, jaka szinka, ale to różne były i co słodkiego - kuch, to pamiętam. Kuch był na każde świnta i w co która niedziele.

Przepis* na kucha je taki:

Składniki na ciasto i kruszonkę:

drożdże (50 g), mleko (1 szklanka), cukier (40 dag), mąka (75 dag), jejka (2), margarina (50 dag), sól , masło (5 dag)

Drożdże, połowę mleka, łyżeczka cukru, sześć łyżek mąki rozrobić i odstawić do ciepłego miejsca.  Po jakim czasie (zależy od temperatury w pomieszczeniu) przelać do mniski, dodać 50 dag mąki, 25 dag margaryny, jejka, 20 dag cukru, trocha soli, mleko. Ciasto trzeba wyrobić, przełożyć do blachy do wyrośnięcia.

Z 25 dag margaryny, 20 dag cukru, 25 dag mąki wyrobić kruszonkę.  
Wyrośnięte ciasto posmarować rozpuszczonym masłem i gęsto posypać kruszonką.

Piec około 30 minut.

-----------------------

*Przepis na kucha należy do kanonu warmińskiej kultury kulinarnej. Mocno osadzony w pamięci nielicznych potomków rdzennych Warmiaków, a często nieznany mieszkańcom o innych korzeniach, ma szanse powtórnie wpisać się w regionalne menu za sprawą książki Małgorzaty Jankowskiej-Buttitta "Niezapomniana kuchnia Warmii i Mazur".

Podane powyżej proporcje składników i kolejność czynności podczas przygotowania ciasta podano za wspomnianą autorką (por. M. Jankowska-Buttitta, Niezapomniana kuchnia Warmii i Mazur, Jaworowy Dwór, Zakroczym 2007, s. 198).

W książce można znaleźć wiele innych atrakcyjnych przepisów, z których niektóre nadal funkcjonują, inne zaś wydają się egzotyczne. Razem wzięte dają obraz tego "jak to łu noju się gotowało i jadło".  Muza, czernina z kaczki, Apfelmus, świeżynka - o tych i innych specjałach można przeczytać w "Niezapomnianej kuchni...", do czego pozostaje tylko zachęcać. 

Barbara

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio