Przejdź do głównej zawartości

Ignacy Krasicki o czytaniu i bibliotekach

Ignacy Krasicki, od 1767 biskup warmiński, rezydent lidzbarskiego zamku, znany jest Polakom przede wszystkim jako wspaniały pisarz i światły umysł, człowiek elokwentny i wrażliwy na piękno. Gdy dziś czytamy jego prace, nie tylko literackie, zdaje się, że miał wyrobioną opinię na każdy niemal temat. Nie inaczej jest z bibliotekami. Umiał doradzić kto, co i jak powinien czytać oraz jak zorganizować przykładny księgozbiór. A warto wiedzieć, że był przy tym osobą bardzo praktyczną i nie pozbawioną poczucia humoru.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ignacy_Krasicki

Jak my dzisiaj Krasicki zachęcał do sięgania po książki. Szczególnie miał na myśli współczesne mu damulki i modnisie, które miejsca na książki w domu nie przewidywały, ale boudoir, czyli miejsce do dziwaczenia i gniewania się, już miały. Natomiast bogatym próżniakom zapatrzonym w zachodnie wzory, kupującym książki dla ich wyglądu, zalecał prześmiewczo: „izby księgi mieli pod miarą, napełniając dolne szaf przedzielenia foliałami, następnie in 4to, wyższe in 8vo, a na szczycie in 12mo i coraz mniejszych formatów”. Podpowiadał jeszcze: „a niech to w sekrecie zachowają, co im nastręczę: szafy, gdy będą wzniosłe, na wyższych przepierzeniach mogą na wzór ksiąg oprawić drzewa i okryć równie jak i prawdziwe dzieło złocistą skórą”. Nie radzi jedynie mieć schodków przystawionych, „żeby się fortel nie odkrył. Czy papier drukowany, czyli [czy] drewno proste, skoro go nikt w rękę nie bierze, równy skutek przynoszą, a tańszy kloc niżeli papier”.

A już całkiem na poważnie biskup wypowiada się na temat sposobu czytania: „Źle ten czyta, który nagle czyta, który ciągle nie czyta, który się nad tym, co czyta nie zastanawia, który na oślep temu, co czyta, wierzy”. Ponadto „żeby dobrze czytać […] mało czytać należy. […] Po kilkakrotnie zastanowić się w czytaniu i czytanie powtórzyć należy, iżby się rzecz w umysł stanownie wdrożyła. […] A gdy niedowierzamy pamięci udajemy się do pisma, wybierając z ksiąg rzeczy potrzebne”. Jeszcze kilkanaście lat temu ten sposób był normalną praktyką w domu i szkole. Dzisiaj to już inna historia.

Tyle w kwestii mniejszych księgozbiorów, lecz jeszcze słowo do bibliotekarzy. Boli nas niejednokrotnie serce, gdy przychodzi czas selekcji książek. A oto co mówi na ten temat Krasicki: „Księgi służące ku nauczeniu nie są tak obfite, jak może niejeden sobie mniema. Gną się pod ich ciężarem w bibliotekach osadzone po szafach półki, ale gdyby istotnie potrzebne wybrać, zmniejszyłby się ciężar i szafy po większej części byłyby puste”. W jego czasach, podobnie jak w naszych, rynek także zalewały wydawnictwa miałkie (jak mówi rozkupne). Bo gdy „druk stał się handlem, rozum u nas na sprzedaż” „Czy złe, czy dobre [...] stało się przemysłem kupiectwa tak dalece, iż byleby mnogość była”. A co zatem radzi? Poza starożytnymi, których bardzo cenił poleca „z świeższych pism wybierać takowe, które na powszechny zasłużyły szacunek”. Co ciekawe bibliomania w oczach Krasickiego to nic dobrego, bo tylko szacunek wartościowej książce odbiera.
„Biblioteki”. Szkic sprzed 19 lutego 1796 r. Oryginał znajduje się w jednej z warszawskich bibliotek. Przedruk w: „Czytanie Krasickiego”, Instytut Badań Literackich PAN, 2014, s. 505-511.

anita

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie