Przejdź do głównej zawartości

Czy zamek i katedra mogą być jednym? Oto jest pytanie...

Kwidzyn, choć tak daleki, jest jednocześnie tak bliski. Miasto to leży bowiem w centrum Pomezanii, czyli historycznego regionu nawet nie sąsiadującego z naszym, lecz dzięki Krzyżakom oraz osobie bł. Doroty z Mątowów jest bardzo związane z Warmią. Piszemy zaś o nim na blogu regionalnym nie tylko po to, aby zachęcić do odwiedzin tego doświadczonego przez historię miasta, lecz także, aby utrwalić w pamięci niedawne (24.04) spotkanie Towarzystwa Historycznego w Olsztynie. Podczas tej imprezy Janusz Cygański, kierownik kwidzyńskiego muzeum, wygłosił referat na temat miejscowego muzeum i katedry. Wykład ten połączony z pokazem ikonografii zrobił ogromne wrażenie na słuchaczach, gdyż opisywane zabytki są nie lada cymelium nawet na skalę polską.

Kompleks zamkowo-katedralny (fot. Anna Rau; 2016)


Kwidzyn to szacowne wiekiem miasto - już w 11 wieku istniało jako grodzisko Kwedis, zaś prawa miejskie po powtórnym założeniu przez Krzyżaków uzyskało w 1233 [lub 1235] r. Za sprawą późniejszych zawirowań dziejowych niestety straciło niemal całkowicie swoją średniowieczną starówkę, ale i tak zachowało to, co najszacowniejsze – zabytkowy kompleks zamkowo-katedralny z 14 w. Jest to wyjątkowe dzieło architektoniczne: budowa zamku (drugiego na terenie miasta, w pierwszym rezydował  biskup pomezański) rozpoczęła się w 1320 r. i trwała 20 lat, do tego poniekąd w trakcie budowy dobudowano do jego bryły imponującą katedrę –  łącząc obie budowle w całość. Uczyniono to niejako dla celów praktycznych: w nowym zamku mieszkali kanonicy pomezańscy, którzy mieli – dzięki wewnętrznemu korytarzowi – stały i łatwy dostęp do miejsca modlitwy bez konieczności wychodzenia na zewnątrz. Trzeba podkreślić, iż jest to ewenement na cały kraj: niezwykle rzadko katedra miejska tworzy jedność z warownią. Co prawda w 19 w. dwa skrzydła zamku zostały zburzone, gdyż cegły były potrzebne jako materiał budowlany dla nowo powstającego sądu (!), ale i tak całość budowli robi niesamowite wrażenie na widzach. Prawdziwy zachwyt może budzić zwłaszcza gdanisko (wieża ustępowa – choć również obronna) umieszczone na zachodniej części budynku.

Gdanisko (fot. Anna Rau; 2016)




Podczas wykładu Janusz Cygański opowiedział również o samej konkatderze. Świątynia pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty budzi podziw zarówno jako bryła, jak i przez wzgląd na swoje wyposażenie. Trudno wybrać, co jest jej największym atutem: świetne zachowane średniowieczne freski o rzadko spotykanym rozmachu, kunsztowna mozaika nad wejściem do katedry (jedna z trzech tego typu w Europie przedalpejskiej), czy harmonia wnętrza z ołtarzami, witrażami, rzeźbionymi epitafiami i sklepieniem. Wziąwszy pod uwagę, że kompleks zamkowo-katedralny był również związany życiem i śmiercią bł. Doroty z Mątowów oraz ostatnimi dniami trzech wielkich mistrzów krzyżackich (Werner von Orseln, Ludolf Koenig von Wattzau, Henryk von Plauen) Kwidzyn można nazwać bezprecedensowym miejscem w Polsce, a pisać o nim można by długo...

Jeden z fresków w konkatedrze (fot. Anna Rau; 2016)
Tyle wiedzy przyniósł jeden wykład, ile wrażeń więc może zapewnić wyprawa regionalna do tego szacownego miejsca? My się na pewno wybieramy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie