Przejdź do głównej zawartości

"Baba" pruski to prawdziwy mężczyzna

O tym, że mieszkańcy Olsztyna żywo interesują się historią swojego miasta i regionu przekonaliśmy się organizując w ciągu ostatniego miesiąca dwa spotkania promujące regionalne nowości wydawnicze: "Historię Olsztyna 1353-1772" według Hugona Bonka oraz "Szkice o religii Prusów" autorstwa Seweryna Szczepańskiego i Pawła Kawińskiego. Obie pozycje ukazały się dzięki inicjatywie historyków-pasjonatów z Towarzystwa Naukowego Pruthenia i obie, co cieszy bibliotekarzy niezmiernie, a autorów zapewne jeszcze bardziej, rozchodziły się wśród czytelników jak świeże bułeczki. Nic, tylko zasiąść gdzieś wygodnie w fotelu i zaczytać się. Ja osobiście tę drugą rezerwuję sobie na okres zbliżających się świąt, bo choć książka przeniesie mnie w czasy pogańskie, znajdę w niej opowieści o magii odradzania, nowego początku i budzenia się do życia.  A poza tym koniecznie muszę się dowiedzieć jako to z tymi kaukami (niby kłobukami) było naprawdę. 

Gratulujemy autorom ciekawej publikacji, dodam, że napisanej fachowo, a jednocześnie przystępnie. Dziękujemy Panu Sewerynowi Szczepańskiemu za miły wieczór i chęć podzielenia się swoją imponującą wiedzą na temat życia dawnych plemion Pruskich. A oto krótka fotorelacja ze spotkania.
Spotkanie moderował dr Marek M. Pacholec  z Towarzystwa Naukowego Pruthenia,
historyk i znawca ziem pruskich
Dr Serweryn Szczepański z pasją opowiadał o zwoływaniu rady za pomocą
poskręcanych lasek, rytualnych pochówkach, nie szczędząc drastycznych scen i...
... czytał fragmenty o dzielnych wojownikach, uzbrojonych na drogę
w zaświaty w pazury dzikich zwierząt.
Na spotkaniu pojawili się prawdziwi pasjonaci dawnej historii
z ciekawymi pytaniami, m.in, o święte kamienie,
pochodzenie nazw miejscowych, mitologię i związki Prusów z kulturą litewską. 
Bibliotekę odwiedzili także prawdziwi znawcy tematu - prof. Mirosław Hoffmann 
oraz Robert Klimek, specjalista od "bab pruskich".
Był czas na autografy od autora,
przeglądanie książek o czasach pruskich, zanotowanie nowości wydawniczych
i zdobycie prywatnego egzemplarza "Szkiców o religii Prusów".


relacja: A. Romulewicz

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie