Przejdź do głównej zawartości

Do braci poszukiwaczy!

Pogoda piękna, urlopy się zaczęły, toteż ruszyli „kopacze”, czyli poszukiwacze skarbów ukrytych w ziemi. Warmia i Mazury to region bogaty w pamiątki przeszłości. Większość amatorów wrażeń związanych z odkrywaniem tajemnic wierzy, że przy pomocy „wypasionego” osprzętu i odrobinie szczęścia trafi na skarb, który ustawi ich do końca życia. No cóż. Może rozsądniej byłoby zainwestować w kupon totka.

Tymczasem prawdziwi poszukiwacze, miłośnicy historii i badacze, doskonale wiedzą, że nie wszystko złoto, co się świeci, i że kluczową rolę w tym sporcie odgrywa przygotowanie. Na „wykopki” można bowiem iść albo z potężnym bicepsem, albo z pasją. A tylko pasjonaci ucieszą się z maleńkiego guzika od munduru, kawałka janczara (dzwoneczka, nie żołnierza!) lub docenią nadpalone dokumenty. Uszanują przy tym kontekst historyczny znaleziska i jego szlachetną patynę. Nie popędzą do najbliższego żelaźniaka po srebrol w sprayu. Za to poczytają to i owo o przeszłości, wskoczą na forum odkrywców i upewnią się, czy czasem wypatrzony w lesie „niby złomek” to nie fragment nagrobka.

Tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z wykrywaczem, warto polecić kilka książek: Włodzimierza Antkowiaka „Skarby polskie. Przewodnik dla poszukiwaczy i hobbystów” (wyd. 2013 r.), Tomasza Sowińskiego „Tajemnice Warmii i Mazur. Historie, jakich nie znajdziecie w internecie: skarby, zagadki, legendy i fakty (wyd. 2010 r.) oraz Ryszarda Bitowta „Regionaliści Warmii i Mazur ujawniają tajemnice” (wyd. 2009 r.).  

Za wręcz wzorową brygadę odkrywców amatorów uważam iławskie Stowarzyszenie Badaczy Historii Deutsch Eylau „Ylavia”. Nie dosyć, że mają na koncie naprawdę imponujące znaleziska, to jeszcze współpracują z muzealnikami, dzięki czemu ich robota ma naprawdę sens. Żeby nie być gołosłownym, oto dwa spektakularne odkrycia w ostatnich latach: monety i ozdoby z przełomu X i XI wieku z okolic Mózgowa i ozdoby z brązu sprzed 2,5 tysiąca lat z Gałdowa koło Iławy. Skarby grupa przekazała w depozyt do Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. I właśnie takim rozsądnym osobom życzę sukcesu na miarę Bursztynowej Komnaty, a moim (rodzonym) braciom, „przeszukiwaczom” rodzinnych okolic Troszkowa – prawdziwie frapującej zagadki.

anita

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie