Dawno-niedawno w życiu Pracowni Regionalnej pojawił się nowy wątek – bardzo niespodziewany, a przy tym imponujący… ERASMUS+. Europejski program umożliwiający rozwój ludziom w każdym wieku, czyli również dorosłym bibliotekarzom… WBP w Olsztynie, uczestnicząc w tym projekcie, otworzyła nam kolejne drzwi do nowych informacji, możliwości, wiedzy. Finalnie, po ogromnej, ale satysfakcjonującej pracy bibliotecznych organizatorów oraz koordynatorów wyjazdu, całość spełniła się w dwóch punktach: najpierw w lipcu w słoweńskim mieście Koper wszystkie uczestniczki ERASMUSA+ odbyły wspólnie 5-dniowy kurs języka angielskiego, potem zaś – już każda na własną rękę – wyjechała (lub wyjedzie, bo to ciągle się dzieje) do wypatrzonego przez siebie celu, czyli biblioteki w którymś z krajów Unii Europejskiej. Tam zaś można było „śledzić” pracę miejscowej kadry lub też uczestniczyć w konkretnym kursie związanym z jakąś umiejętnością. Wszystko jest związane z szeroko rozumianą edukacją dorosłych, edukacją w obie strony, to znaczy, ci, którzy najpierw sobie popatrzyli i nauczyli się nowych rzeczy, potem będą mogli się tym podzielić z innymi. Ale o tem potem, jak to mówił klasyk, a najpierw… szok, niedowierzanie i czapki z głów. Warmia jest wszędzie – i mamy na to dowód!
W
czasie językowego pobytu w Koprze mogłyśmy również zwiedzać biblioteki oraz
inne okoliczne miejsca kultury, na przykład w pobliskim Piranie. Po drodze
widoki były piękne, a w trakcie pogoda niezwykle życzliwa – zwłaszcza tym, którzy
lubią ciepło, czy wręcz gorąco. Koper i okolice to cudowna ziemia, gdzie rosną figi,
winorośl i oliwki oraz inne rośliny uważane u nas za egzotyczne. Jest tam też
mnóstwo zwierząt, zarówno dla nas powszednich (obowiązkowo – grube koty, spasione
gołębie, żebrzące wróble, złodziejskie mewy), jak też tych atrakcyjniejszych
przez wzgląd na nieobecność w Polsce (np. urocze jaszczurki). Są jednak istoty,
które – jak wszyscy wiedza, można zaobserwować tylko na Warmii i nawet piękna
Słowenia nic nie poradzi, że ich nie gości. Jak się jednak okazało – wszystko jest
możliwe. Wracając krętymi i stromymi uliczkami Piranu, zaobserwowaliśmy coś
ciekawego i bardzo znanego…
Tak, to dowód na istnienie Kłobuka (odmiana
europejska). Czarne kury siedzące na drzewie oliwnym najpierw nas zaskoczyły,
ale już wkrótce napełniły entuzjazmem. Niestety gorący klimat tego kawałka Słowenii
nie pozwolił kurakom być w stanie zgodnym z kanonem, czyli ociekać wodą, ale
reszta się zgadzała. Do tego zachowywały się bardzo przyjaźnie, z pewnością rozpoznając
w nas ludzkich przedstawicieli kraju własnych przodków.
Cała
ta historia dowodzi, że nasza mała Atlantyda Północy rozciąga się jednak na
Południe i kto uważny, ten wszędzie jest w domu. No i pozyskaliśmy pierwsze w
historii zdjęcie Kłobuków! Oczywiście, będąc ścisłym, podczas obserwacji nie
było czasu na głębszą analizę zrelaksowanych kłobuczych osobników i zachodzi
również możliwość, że były to warmińskie kłobuki na wakacjach.
A.
Autor wszystkich zdjęć: Anna Rau
Komentarze
Prześlij komentarz