Przejdź do głównej zawartości

Kocia lektura

Jutro Dzień Kota, w tym każdego kota regionalnego. I na widok tej daty jakoś tak nagle – jak to jest ze wspomnieniami – pojawiła się myśl, że wśród licznych dzieł pisarzy i poetów naszego regionu dawno-niedawno temu powstała książka poświęcona w całości temu dzielnemu zwierzęciu, które tak niezwykle skutecznie oswoiło człowieka… Koty, kotki, kocięta Bohdana Dzitko, opowieść fantastyczna, z nienachalnym morałem, ale też z ciekawymi odniesieniami do kontekstów pozaliterackich.

Fot. A. Rau
A było tak… 5-letnia Natalia, miłośniczka kotów i posiadaczka imponującej kolekcji pluszowych mruczków, trafia do krainy swoich marzeń – kociego królestwa. Nie spodziewa się jednak, że w Kotanii dzieje się równie źle, jak w państwie duńskim, a jej ukochane zwierzaki mogą konstruować intrygi godne bohaterów Szekspira. Dziewczynka spostrzega bowiem, że tak miły jej upodobaniom świat alternatywny rządzi się tymi samymi regułami, co świat dorosłych. Całkiem niedawno kot perski, Turek I z dynastii Bałkanoidów, obalił władającego spokojnie Kotanią Nicpałka I z dynastii Kociajdów i przy wsparciu swej pięknej żony, Damskiego Pazura, oraz kilku niezwykle chętnie służących nowemu królowi poddanych wprowadził w państwie prawdziwy terror. Wszystkie nie-koty (lalki, misie) wylądowały w więzieniu, zakazane zostały tańce oraz niewinne uciechy, a jedyna kocia gazeta „Miau-miauek” zaczęła podawać wyłącznie wiadomości zaakceptowane przez władzę. Intryga zagęszcza się, gdy koci astrolog Homer wygłasza nagle znamienną przepowiednię, iż za trzy dni trzej dziedzice rodu Kociajdów obalą uzurpatora Turka – i wówczas do Kotanii znów powrócą wolność, równość oraz radość.

Książka o kotach została wydana po raz pierwszy w 1983 r. Dzitko w tej niewinnej opowieści o zabawkach zarysował za pomocą kociej metafory sytuację, w jakiej znajdowali się wówczas Polacy. Stąd też Koty... dawały radość czytelnikom w każdym wieku: dorośli, czytając tę historię swoim dzieciom, z pewnością dostrzegali polityczną paralelę, zaś maluchy po prostu cieszyły się baśnią z zestawem pełnokrwistych bohaterów, zarówno czarnych charakterów, jak i kotów-wzorów postępowania. Można wysnuć śmiałą, ale nie niemożliwą tezę, iż Ignacy Krasicki z uznaniem przeczytałby literackie portrety mieszkańców Kotanii, posiadających cechy, które nie raz opisywał w podobnie zawoalowany sposób w swoich bajkach. Taki, na przykład, Turek I to wręcz stereotypowy tyran, drżący o swoją władzę i pragnący ją utrzymać każdym możliwym sposobem, jego żona zaś to sprytna intrygantka o zdolnościach aktorskich, która wspiera swego męża przede wszystkim dla królewskich profitów niedostępnych biednym poddanym. Ulubioną służką Damskiego Pazura była niejaka Tygrysica, dręczycielka słabszych – prawdziwie godna swojej pani, zaś z drugiej strony panowanie Turka I utwierdzały kocury: dwulicowy Pers, kostyczny Mruk oraz tchórzliwy Mrugałła. Natalia poznała jednak również inne koty: Flo, piękną czarną kotkę uwielbiającą taniec hiszpański (chwilowo zakazany), niezależną i spontaniczną, wspomnianego wcześniej tajemniczego Homera, niezwykle inteligentnego królewskiego astrologa oddanego nie władzy, ale nauce, oraz trójkę osieroconych kotków Dąbka, Kubę i Węgielka, radosnych i prawych w postępowaniu.

Kocia opowieść Bohdana Dzitko ma już swoje lata i choć zasadniczo nie jest przeznaczona dla dorosłych, nie zestarzała się i nawet obecnie może prawdziwie zająć czytelników choćby humorem języka oraz dialogów. Wszak niejeden przyzna, że imię Damski Pazur spokojnie mogłoby znajdować się na czele rankingu epickich imion zwierzęcych… Akcja baśni toczy się wartko, dobre zakończenie pozostawia czytelnika w wyśmienitym nastroju, a tak szczodre nagromadzenie ilości kotów na każą stronę książki zadowoli każdego zwierzoluba. Czyli – do święta, odlicz i... miaaaaaaaaau!


AR


PS Książka znajduje się w zasobach WBP: Koty, kotki, kocięta w naszym katalogu


Dzitko, Bohdan: Koty, kotki, kocięta / Bohdan Dzitko; il.: Wiesław Wojczulanis. - Olsztyn : Wydawnictwo „Pojezierze”, 1983. - 76, [4] s. : 24 cm.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie