Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy zwiastun wielkomiejskiego życia w Olsztynie

Jak myślicie, kiedy w Olsztynie pojawił się pierwszy zwiastun wielkomiejskiego życia? W latach 70-tych, gdy miasto otrzymało planetarium z obserwatorium astronomicznym, stadion „Stomilu”, Halę Widowiskowo-Sportową „Urania” czy na przełomie XX i XXI wieku, gdy utworzono Uniwersytet Warmińsko-Mazurski i otwarto Galerię Handlową „Alfa” (obecnie „Aura”)? A może znacznie wcześniej? Według mnie nastąpiło to już w roku 1965, gdy 30 stycznia oddano do użytku Powszechny Dom Towarowy „Dukat”, zwany w skrócie Pedetem.

Starsze pokolenie olsztynian zapewne pamięta, jak wielką rolę odgrywał Pedet w życiu codziennym miasta w okresie PRL-u. Dzisiaj w dobie wyrastających jak grzyby po deszczu kolejnych supermarketów i galerii handlowych trudno to sobie wyobrazić, ale w latach 60-tych XX wieku posiadanie domu handlowego było dla miasta liczącego ok. 75 000 mieszkańców prawdziwym wyróżnieniem i awansem w hierarchii ogólnopolskiej. Pewnie zaskoczę Was informacją, że „Dukat” został wybudowany o kilka lat wcześniej niż warszawskie Domy Towarowe „Centrum”: „Wars”, „Sawa” i „Junior”. Głównymi projektantami „Dukata” byli Jerzy Sołtan i Zbigniew Ihnatowicz, architekci z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i główni reprezentanci polskiego modernizmu, kładącego nacisk na funkcjonalność budowli oraz prostotę i surowość jej formy, które wyrażały się m.in. w pozbawionych dekoracji bryłach geometrycznych, płaskich dachach, przeszklonych ścianach i wyeksponowaniu użytych materiałów budowlanych. Architektura i estetyka budynku wzbudzały przez lata wiele kontrowersji wśród mieszkańców Olsztyna, ale były jak na tamte czasy nowoczesne i zgodne z trendami światowymi. Osobiście nie jestem fanką modernizmu, doceniam jednak oryginalność koncepcji i położenie akcentu na funkcjonalność. Warto wspomnieć w tym miejscu, że Sołtan był uczniem Le Corbusiera, jednego z najwybitniejszych architektów modernistycznych. Dom towarowy nie był jedynym elementem projektu Sołtana i Ihnatowicza; drugim był połączony z nim biurowiec, w którym na parterze mieściły się bar „Wars” i kawiarnia „Sawa”.

PDT "Dukat w Olsztynie ok. 1965 r. Fot. Jerzy Waluga
Zdjęcie z Warmińsko-Mazurskiej Biblioteki Cyfrowej

Od początku swego istnienia aż do lat 90-tych Pedet był jednym z kultowych miejsc w Olsztynie. W porównaniu ze słabo zaopatrzonymi zwykłymi sklepami przemysłowymi wydawał się uosobieniem luksusu. Można tu było kupić niemal wszystko, przysłowiowe mydło i powidło: artykuły papiernicze i gospodarstwa domowego, zabawki, kosmetyki, odzież, obuwie, wyroby pasmanteryjne i galanterię skórzaną, dywany i wykładziny, pościel, firany, zasłony i wszelkiego rodzaju tkaniny. Działały tu również punkty usługowe: repasacji pończoch, wymiany wkładów do zapalniczek i flamastrów, nabijania nap i zatrzasków. Pamiętam z okresu od dzieciństwa do studiów, że gdy ja i moi bliscy szukaliśmy jakiegoś trudno dostępnego artykułu, chcieliśmy mieć większy wybór lub zaoszczędzić czasu na poszukiwania, szliśmy w pierwszej kolejności do Pedetu. To tutaj oferowano wyroby ówczesnych najlepszych polskich marek, jak „Telimena”, stąd pochodziła moja ulubiona kurtka skórzana. Oczywiście w czasach PRL-u nie wszystko było dostępne „od ręki”, trzeba było polować na upatrzone artykuły, śledzić planowane dostawy, stać w kolejkach. Z kolei „Warsa” i „Sawę” zapamiętałam jako jedno z popularnych miejsc weekendowych obiadów rodzinnych i spotkań towarzyskich oraz prezentacji prac olsztyńskich fotografików.

Zmiany po reformie ustrojowej z 1989 r. przyniosły powolny upadek „Dukata”. Stopniowo pogarszał się asortyment, z oferty znikały po kolei znane polskie marki, których nie potrafiono zastąpić innymi o zbliżonej jakości. W Olsztynie powstały kolejne domy handlowe: „Tomek”, „Jakub”, „Manhattan”, „H&B”, a w końcu Galeria Handlowa „Alfa”, usytuowana tuż obok Pedetu, z którą nie był już w stanie konkurować. Po prywatyzacji i likwidacji Domów Towarowych „Centrum” w Warszawie, których „Dukat” był filią, jego los był już przesądzony. Szalę przeważyła niszczejąca w szybkim tempie elewacja i w latach 2010-2011 budynek został poddany gruntownej przebudowie i modernizacji według projektu olsztyńskiego Biura Obsługi Inwestycji MK Mitukiewicz oraz Janusza Rejznera. Projekt został negatywnie oceniony przez członków olsztyńskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich SARP jako zbyt mocno odbiegający od pierwotnej estetyki i podziałów architektonicznych budynku, ale moim zdaniem, przebudowa wyszła „Dukatowi” na dobre. Przy obecnie stosowanych technologiach budowlanych, trudno byłoby zachować wszystkie elementy architektoniczne z pierwotnego projektu. Obiekt zyskał na estetyce (poza kolorystyką, która nie pasuje do sąsiednich budynków), ale nie ma tego klimatu, jaki dla mnie i dla wielu mieszkańców Olsztyna miał dawny Pedet. Nie jest jedynym ani największym centrum handlowym w mieście, nie mieszczą się tu sklepy ani lokale gastronomiczne, które oferują coś wyjątkowego, czego nie ma gdzie indziej. C&A i Pizza Hut nie są markami, które mogłyby przyciągnąć tłumy klientów.

Rolę „Dukata” przejęły galerie handlowe, ale czy któraś z nich stanie się z czasem miejscem kultowym, jak on i czy w dzisiejszych czasach same galerie wystarczą do potwierdzenia wielkomiejskiego statusu Olsztyna?

 

KK


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie