Są dni w kalendarzu, które same w sobie stanowią ikonę. Jednym z nich jest dzisiejszy 1 września, który już chyba nigdy nie będzie datą „taką jak wszystkie”, skoro przed 81 laty właśnie w tym dniu historia zapaliła się najstraszniejszą z dotychczasowych wojną i to w sposób globalny. (W tym miejscu pojawia się refleksja, iż nie darmo swastyka to starożytny symbol słońca, czyli ognia – i od początku funkcjonowania jako znak niemieckich nazistów proroczo zwiastowała, że ten ogień zapłonie...). Trudno chyba w tym dniu obchodzić imieniny, urodziny, rocznice, jubileusze – jakkolwiek życie zawsze zwycięża i jednocześnie właśnie 1 września dzieci i młodzież dorocznie idą w miarę radośnie do szkoły, Uzbekistan obchodzi Święto Niepodległości, a dawno temu król Bolesław Chrobry odniósł imponujące zwycięstwo nad nomen omen wojskami niemieckimi pod Budziszynem. Nawet dla Olsztyna ta data jest ważna w trochę odmienny sposób, gdyż właśnie 1 września 1939 r. (!) uruchomiono w naszym mieście komunikację trolejbusową.
Jeden z przedstawicieli Pracowni Regionalnej podczas letnich podróży urlopowych dotarł w tym roku do pięknego Gdańska i po raz pierwszy miał okazję zwiedzać Muzeum II Wojny Światowej. Miejsce intrygujące tak nowoczesną bryłą budynku jak i przytłaczające ciężarem tematyki, potęgowanym umiejscowieniem całości pod ziemią, nieregularnymi pomieszczeniami wystawienniczymi, półmrokiem, nagromadzeniem przejmujących rekwizytów – w tym multimedialnych. Całość ogromnej ekspozycji jest bardzo przemyślnie i kreatywnie zrealizowana, aby skutecznie spełnić zadanie wprowadzenia zwiedzającego w pewne emocjonalne duszne przytłoczenie, w świadomość, z którą musieli się uporać ludzie czasów wojny – poczucie bycia w śmiertelnej pętli. W totalnym okrążeniu przez bezlitosnego wroga, czyli w piekle.
Trzeba powiedzieć, iż podczas oglądania licznych eksponatów lub multimediów trwały jednocześnie usilne poszukiwania jakichkolwiek odniesień do naszego regionu – i były one zaledwie cztery. Liczba ta podkreśla, w jakiej sytuacji znajdowały się Warmia i Mazury po przegranym Plebiscycie – byliśmy formalnie częścią Rzeszy. Olsztyn więc znalazł się na multimedialnej mapie pokazującej zakleszczenie Polski między Niemcami a ZSRR, Królewiec został oznaczony na pocztówce przedstawiającej popiersie Hitlera na tle ziem Rzeszy, fragment granicy Prus Wschodnich pokazano na plakacie dotyczącym Wolnego Miasta Gdańska, zaś cały nasz region wyrysowano na planie wykonanym z przezroczystej płyty i podpisano Prussiae Orientalis. Ta łacińska nazwa jest jak najbardziej znana, uznana i historyczna, jakkolwiek budujące ją słowo orientalis budzi jednocześnie o wiele więcej skojarzeń niż tylko jego podstawowe znacznie: po prostu „wschodnie”*. Czy nie jest ciekawe, że „nasze” Prusy były tymi związanymi jakoś z kulturą i językami Azji? Łacińskie orientalis, z którego zrodziło się nasze słowo „orientalny”, to przecież równocześnie konotacje z terminami: egzotyczny, odmienny, rozbudowany, przeładowany, ozdobny, różnorodny, niezwykły, a nawet trochę obcy…
Tym małym oddechem językoznawczym można skończyć powyższą krótką relację z pobytu w Muzeum II Wojny Światowej. Jako obeznani na co dzień z dokumentami życia codziennego możemy dodać, że warto tam pojechać nawet po to, aby zobaczyć choćby te wszystkie absolutnie niesamowite plakaty, zdjęcia, pokazy multimedialne na przedmiotach ekranach i tkaninach, a na nawet poszukać wspomnianych czterech odniesień do naszego regionu. I, co warte podkreślenia - jakkolwiek pobyt tam to mocne przeżycie – jest bardzo potrzebne. Trzeba wiedzieć, trzeba pamiętać.
AR
* Wg SJP, https://sjp.pwn.pl/sjp/orientalny;2569982.html (dostęp: 01.09.2020)
** Wszystkie zdjęcia wyk. A. Rau
Komentarze
Prześlij komentarz