Przejdź do głównej zawartości

Dlaczego św. Jakub?

Św. Jakub (13 w.; Muzeum Bodego, Berlin; fot. A. Rau)
Każdy kto przygląda się uważniej zabytkom sakralnym miast polskich, czy nawet nie tylko polskich, z pewnością zauważy, że św. Jakub jako patron kościołów i kaplic (lub choć jako jedna z postaci przedstawianych na głównych – co warte podkreślenia – ołtarzach) pojawia się w znaczącej liczbie świątyń. Oczywiście można by powiedzieć, że to chyba nic dziwnego, skoro był jednym z Apostołów... Ale to nie jest do końca tak oczywiste. Tak naprawdę większość Apostołów nie doczekało się tak powszechnego kultu, jak właśnie nasz – i nie tylko nasz – patron. Do tego, co można stwierdzić z szacunkiem, ale racjonalnie, św. Jakub nie wyróżniał się specjalnie spośród Apostołów. Jak podają ewangelie, Jakub (rybak z zawodu – jak byśmy to dziś określili) co prawda rzeczywiście uczestniczył we wszystkich kluczowych momentach z życia Chrystusa, ale raczej jako milczący świadek – w przeciwieństwie do św. Piotra czy św. Jana. Jedyne, co można wywnioskować na temat jego charakteru, to przydomek „syn gromu”, który można zinterpretować jako skłonność do  porywczości. Tradycja podaje, że terenem jego późniejszej misji ewangelizacyjnej była Hiszpania i Portugalia, po powrocie do ojczyzny zaś został pierwszym biskupem Jerozolimy. Tam zginął – ścięty – jako z pierwszy z Apostołów. Legendy dopowiadają, że jego ciało w cudowny sposób, na łodzi bez wioseł, dotarło do miejsca, które ewangelizował, czyli do Hiszpanii, i tam w sarkofagu z kamienia przeciągniętym przez dzikie byki, zostało osadzone w zamku miejscowej władczyni. Miejsce to podobno odwiedził również sam Karol Wielki, dzięki snom, które go tam poprowadziły. Punktem kluczowym obecnego Santiago de Compostela był 830 r., kiedy to biskup Teodomir „odkrył” w północno-zachodnim zakątku przylądku Iberyjskiego, w diecezji Iria, miejsce spoczynku św. Jakuba. Uznano to widocznie za taką rewelację, że przekaz o wydarzeniu szybko przedostał się poza Pireneje i wkrótce lokalny cud stał się światowym fenomenem. Pielgrzymki do grobu Apostoła zyskały taką rangę i dawały takie „duchowe możliwości”, jak te do Jerozolimy czy Rzymu. Pielgrzymi stopniowo też zaczęli uwidaczniać swoją przynależność do duchowego wędrowania odpowiednim strojem (kapelusz z szerokim rondem, laska, tykwa z wodą) oraz muszlami przyczepianymi do ubioru lub nakrycia głowy. I tak to się zaczęło. W Europie wzrost kultu św. Jakuba objawił się w częstotliwości nadawania temu świętemu patronatu miejscowym świątyniom. W Polsce został również jednym z popularniejszych świętych, w czym wielki udział mieli Krzyżacy – choć oczywiście nie tylko. Obecnie w Polsce znajduje się ponad 160 kościołów, którym patronuje św. Jakub. Jednym z nich jest konkatedra w Olsztynie.
Trudno byłoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego akurat św. Jakuba wybrano na patrona głównej świątyni naszego miasta. Czy to tylko sprawa ówczesnej „mody”, czy był to znak jakiejś metaforycznej przynależności Olsztyna do sieci miast. A może w ten sposób „zamawiano” dobry los, prosząc Niebiosa, żeby Olsztyn był pierwszym we wszystkich wśród lokalnych miast i żeby im udatnie przewodził, żeby jego drogi zawsze były bezpieczne, a ludzie tu mieszkający – zawsze mogli wrócić do domu.
Czy nie wydaje się sensowne, że dzień imienin Jakuba, dzień wspomnienia św. Jakuba, patrona naszego miasta, to tak naprawdę jest Dzień Olsztyna? Tak więc...

                                              Wszystkiego najlepszego!!!
Życzą wdzięczni mieszkańcy

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie