Mówią: święta, święta i po
świętach. W bibliotece też zdjęto dekoracje i zniknęła choinka. Ale chcę się z
Wami podzielić pewną poświąteczną refleksją, a właściwie odkryciem. Odkryciem
literackim i etnograficznym, naturalnie dotyczącym naszego regionu.Chodzi o Viscum Album L. czyli jemiołę pospolitą, niepozorną krzewinkę,
która rośnie sobie wysoko na drzewach (głównie liściastych) wiodąc spokojne życie
niesławnego półpasożyta. Widać ją z daleka, bo jej gałązki zwieszają się niczym
malownicze kule, które tak chętne wieszamy w święta pod sufitem. No właśnie!
Tylko po co? I czy zawsze tak było?
![]() |
Jeszcze 20 lat temu nikomu nie
przyszłoby do głowy, aby wdrapywać się na topolę lub brzozę, żeby ścinać
gałęzie jemioły, aby móc się pod nią bezkarnie całować. Owszem, białe owocki
wyglądają uroczo, ale to przecież tylko pokarm dla ptaków. Już w szkole uczono,
że to jemiołuszka (Bombycilla garrulus L.) zjadając je rozsiewa naszą
krzewinkę, by ta mogła przy sprzyjających warunkach zapuścić korzenie tuż pod
korą drzewa. O! I że owoce są trujące dla człowieka, choć sama roślina może leczyć.
Tyle starsze podręczniki, natomiast współczesne zwyczaje zmieniają się jak w
kalejdoskopie.
Pod wpływem kultury amerykańskiej
i anglosaskiej zaczęły pojawiać się w naszych domach mistletoe. Tak po angielsku
nazywa się jemioła, o której śpiewają piosenki i rymują wiersze nasi znajomi z
północy Europy. Od nich też zapożyczony został XVII-wieczny zwyczaj całowania
się pod jemiołą. Jedni całuśni liczą na trwały związek, inni na chwilę
przyjemności, wszyscy natomiast wierzą, że sama obecność jemioły w domu
przyniesie dostatek w nowym roku. Zwyczaj ten przyjął się zadziwiająco szybko i
łatwo, nawet wśród starszych Polaków. Gdy ostatnio zapytałam jednego z mieszkańców
Warmii, dlaczego zabiera do domu jemiołę, odpowiedział: Przecież nie będę chodził
w nowym roku goły i bosy.
Mało kto wie, że zwyczaje związane z jemiołą
sięgają wierzeń ludów nordyckich. Ale orientujemy się, że ma ona coś wspólnego
z kulturą celtycką. Może to za sprawą słynnego druida Panoramiksa, ubranego na
biało maga z sierpem w dłoni kojarzymy magiczne obrzędy mające dać człowiekowi
nadludzką siłę. Tak, tak. Właśnie w to wierzyli Celtowie. Druid musiał być
sprawny by wdrapać się na drzewo po jemiołę, a sierp obowiązkowo miał być ze
złota.
![]() |
Rys. Michał Prewysz-Kwinto |
Tymczasem na Warmii i Mazurach mieszkańcom
naszych terenów jemioła musiała już wcześniej pomagać, bo wytworzyli swój
własny system wierzeń w tę roślinę. Wiemy, że już w XIX wieku jemiołą upiększano
mieszkania… w okresie Wielkiejnocy. Służyła ona do sporządzania palm i
malowania jajek oraz farbowania przędzy na kolor żółty. Do tego stopnia ją
eksploatowano, jako roślinę leczniczą i ozdobną, że w 1904 r. pojawiły się
głosy, aby jemiołę objąć ochroną, a w 1923 r., by utworzyć rezerwaty z drzew
opanowanych przez tę krzewinkę.[1]
Maria Zientara-Malewska w swoich
warmińskich legendach także uwieczniła stosunek mieszkańców naszego regionu do
jemioły, zgoła inny niż ów celtycki. Magiczna moc krzewu miała być ostatecznie
nie wysoko na drzewie, a głęboko pod ziemią, pod drzewem na którym rosła
jemioła. W baśni pt „Skarb pod jemiołą” kłobuk tak mówi do ubogiego człowieka:
- „Widzisz tę jemiołę na drzewie? – To znak, że głęboko pod brzozą znajduje się
wielki skarb, i to tak głęboko w ziemi, jak wysoko na drzewie rośnie jemioła.”[2]
Z kolei w „Legendzie o złotym koniu w Klewkach” miejsce skarbu zdradziła jemioła
na klonie. „Posłał pan po rybaka, który przyszedł, wykopał olbrzymi klon z
jemiołą, a kiedy wyrzucono z ziemi pień, ukazał się wielki koń ze szczerego złota,
pod nim zaś i obok niego stosy złotych pieniędzy (…) na złotym koniu siodło
usiane brylantami wielkości włoskiego orzecha”.[3]
Naturalnie, jak to w naszych bajkach bywa, na ów skarb zasłużyli tylko ci
uczciwi i zacni ludzie.
![]() |
M. Zientara-Malewska, Baśnie znad Łyny. Rys. Zofia Hermanowicz |
Przedwojenny leśnik i ornitolog –
Leopold Pac Pomarnicki, autor wielu artykułów o tematyce przyrodniczej, w 1965
r. zaproponował, aby podobnie, jak to jest w krajach Europy Zachodniej, jemioła
w okresie świąt Bożego Narodzenia spełniała rolę choinek.[4]
Nie wyparła ona jak dotychczas świątecznego drzewka. Zagościła jednak w naszych
domach na dobre, by - jak to kiedyś mówiono – przysparzać dobytku.
A tak na marginesie, ciekawe jak w
2006 roku dowiedziano się, że we wsi Jemiołowo koło Olsztynka, nad jeziorem
Jemiołowo, pod jednym z gospodarstw, znajduje się osada krzyżacka, a w niej
skarby odkopane przez archeologów. Czyżby jemioła?
Anita
[1] P.
Stypiński, Występowanie jemioły pospolitej na Pojezierzu Mazurskim, Olsztyn
1978, s. 79-80.
[2] M.
Zientara-Malewska, Skarb pod jemiołą, w: Baśnie znad Łyny, Warszawa 1970, s. 93.
[3] M.
Zientara-Malewska, Legenda o złotym koniu w Klewkach, w: Baśnie znad Łyny,
Warszawa 1970, s. 78.
[4] L. Pomarnicki,
Trochę o jemiole, ,,Przyroda Polska" 1965, nr 2, s. 9.
Komentarze
Prześlij komentarz