Dziś ostatni dzień oficjalnego Miesiąca Książki, Bibliotek i Czytelnictwa. Trochę żal. W końcu na co dzień – mimo że wbrew pozorom czyta więcej osób niż głoszą to oficjalne statystyki – zbyt często nie mówi się o papierowych przekaźnikach komunikatów (jak by sformułował definicję książki któryś z językoznawców). I nie mówimy tu o czasopismach czy programach stricte kulturalnych, ale popularnych środkach masowego przekazu. Oczywiście co jakiś czas pojawią się jakieś wzmianki w dziale "kultura" w wielu stacjach radiowych, na pewno też nie zabraknie miniaturek okładek w kolorowych czasopismach, ale to już nie to... Z drugiej strony nie ma co biadać. Odbyło się wiele przyjemnych i pożytecznych imprez, które – miejmy nadzieję – były nie tylko rozrywką, ale i małymi książkowymi drogowskazami na przyszłość. Książka (a z nią biblioteki) naprawdę zaistniała w przestrzeni publicznej – w całej Polsce. Niech teraz też wróci i podsumuje maj 2017 wspomnienie o imponującej impr...
Warmia i Mazury okiem bibliotekarza