Przejdź do głównej zawartości

Paskudne czytelnictwo

To, czy rodacy czytają, czy nie, leży na sercu zarówno bibliotekarzom, jak i wydawcom oraz księgarzom. Owe zacne profesje charakteryzuje niezwykła wręcz determinacja w popularyzowaniu słowa pisanego. O ile zrozumiałe jest to u producentów oraz sprzedawców książek, których motywuje dodatkowo aspekt ekonomiczny, o tyle w środowisku bibliotekarzy, do którego należę całym sercem, bez owego serca ani rusz. A tymczasem kolejne badania pokazują, że Polacy (jako większa całość) czytać nie chcą i mają w nosie nasze frymuśne zabiegi. Bo czegóż to my nie robimy, aby poprawić wskaźniki niewdzięcznego zjawiska jakim jest czytelnictwo. 
Znany olsztyński księgarz Jerzy Okuniewski w ostatnim numerze branżowego periodyku "Wiadomości Księgarskie" opublikował aż dwa ciekawe artykuły na temat stanu czytelnictwa w Polsce oraz sytuacji księgarń oraz wydawnictw, a i samej literatury także. Zawarł w nich szereg danych statystycznych, które same w sobie mogą zdołować najbardziej zapalnego popularyzatora książek i literatury. Podjął się jednak analizy stanu czytelnictwa z uwzględnieniem aspektów historycznych oraz własnego bogatego oświadczenia, które podpowiada, że będzie dobrze, mimo wszystko. I tego się trzymam. Tymczasem zamieszczam infografikę, którą opracowałam w oparciu o dane jakie zamieścił Pan Okuniewski w swoim artykule (źródło na końcu grafiki). Nie zrażajcie się drodzy Ludzie Książki i pamiętajcie o swoich wiernych Czytelnikach, bo jednak 37% Polaków czyta książki. 
Anita




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie