Kto powiedział, że po skończeniu szkoły i podjęciu swojej pierwszej pracy nie wypada sięgać po książki dla dzieci i młodzieży? Dookoła słyszę, jak to w gronie bibliotekarzy poleca się szwedzkie horrory, dyskutuje nad ambitną Jelinek albo wpisuje na czytelnicze must have polskich laureatów nagrody Nike. A co ze szczerym zachwytem nad pięknie ilustrowaną książką dla najmłodszych? Wiem, wiem. Powiecie, że jako rodzice macie przesyt naiwnych historyjek o królikach i misiach. Ale wiem też, że jeśli w czasie wakacji nie mam ochoty, by literatura, nawet bardzo ważna i dobrze napisana, targała mną wewnętrznie i niepokoiła, wówczas nie jestem zdana na miałką książkę dla dorosłych. Szukając odprężenia nie muszę czytać słabych romansów, albo setnej wersji "Domu nad rozlewiskiem". Mogę wybrać doskonale napisaną powieść dla młodszych, która, choć dotyczy problemów innej generacji, trzyma wysoki poziom i nie rozczaruje mnie. Dlatego, jako zdeklarowana miłośniczka książek dla dzieci i mło...
Warmia i Mazury okiem bibliotekarza