Wakacje się kończą, dzieciaki do
szkoły, a tymczasem wpadł mi w ręce, trochę po czasie, kolejny ciekawy przewodnik
turystyczny. Rzadko trafiają się bowiem tego typu publikacje przygotowane
specjalnie z myślą o najmłodszych i ich rodzicach. Autorzy, czyli Anna i
Krzysztof Kobusowie, proponują w „Polsce pełnej przygód” odwiedzić na Warmii i
Mazurach siedem niezwykłych miejsc.
Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio
Komentarze
Prześlij komentarz