Przejdź do głównej zawartości

Sekretne życie zwierząt, czyli z wizytą w Kosewie Górnym

 Jeśli lubicie wypoczywać na łonie natury, mam dla was propozycję na weekend: rodzinną wycieczkę do Kosewa Górnego na fermę jeleniowatych, która działa w ramach Stacji Badawczej Instytutu Parazytologii Polskiej Akademii Nauk. Oprócz działalności naukowej stacja realizuje również misję edukacyjną, organizując spacery z przewodnikiem po wybiegach dla zwierząt oraz wydając publikacje.

Zwiedzający mogą oglądać w warunkach zbliżonych do naturalnych trzy gatunki jeleniowatych: jelenie szlachetne, azjatyckie jelenie sika oraz daniele. Przewodnicy, którymi są pracownicy stacji, opowiadają wiele ciekawych szczegółów z życia swoich podopiecznych i chętnie odpowiadają na wszelkie pytania zwiedzających, prostując przy tym wiele mylnych wyobrażeń laików. Największą atrakcją, zwłaszcza dla najmłodszych uczestników spacerów, są spotkania z oswojonymi osobnikami, które – wychowane przez pracowników stacji – nie boją się ludzi i chętnie do nich podchodzą. Podczas mojego pobytu na fermie przez większość czasu towarzyszyła mojej grupie łania Gabrysia, trzymając się blisko swojej opiekunki, dając się pogłaskać uczestnikom spaceru oraz pozując do zdjęć. W tym miejscu uwaga: podczas spacerów obowiązuje zakaz karmienia zwierząt, aby nie przyzwyczajać ich do zbyt bliskich kontaktów z ludźmi i „żebrania” o pokarm u turystów. Spacer po terenie stacji trwa około półtorej do dwóch godzin i kończy się wizytą w pawilonie edukacyjnym, gdzie możecie obejrzeć kolekcję poroży oraz wystawę czasową i posłuchać odgłosów wydawanych przez poszczególne gatunki jeleniowatych.

Na zdj.: pracownica stacji ze swoją wychowanką - łanią Gabrysią.
Fot. K. Kujawa


Jak dojechać na fermę? Jadąc z Olsztyna należy skręcić w Mrągowie tuż za przejazdem kolejowym w prawo, kierując się na drogę krajową nr 59 na Rozogi. Po około 3 km trzeba skręcić w lewo w drogę krajową nr 16 na Mikołajki, Orzysz i Pisz, a na końcu wsi Kosewo skręcić w prawo na Kosewo Górne i dalej kierować się znakami.

Jestem przekonana, że wycieczka do Kosewa Górnego będzie ciekawą propozycją weekendową dla wszystkich, którzy lubią wypoczynek na świeżym powietrzu i obserwację naturalnych zachowań zwierząt, a szczególnie dla rodzin z dziećmi. Z uwagi na stosunkowo małą odległość od Olsztyna, Mrągowa i Mikołajek oraz mniejszą ilość turystów jest alternatywą dla Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie czy Bezkrwawego Safari Rudziewiczów w Zatykach. Stacja jest otwarta dla zwiedzających od maja do końca sierpnia, codziennie oprócz poniedziałków po wcześniejszej rezerwacji telefonicznej. Kiedy najlepiej przyjechać? Chyba pod koniec lata, gdy łanie jeleni i danieli można obserwować z ich tegorocznymi młodymi, a zwierzęta przyzwyczaiwszy się przez trzy – cztery miesiące do widoku turystów, są mniej płochliwe.

Zapraszam!

 

KK

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie