Marcin Kania to zrujnowany pięćdziesięciokilkuletni były muzyk, przepełniony obsesyjnym i destrukcyjnym nałogiem. To przez jego pryzmat obserwuje świat pełen pogardy, nienawiści, kiepskich wymówek i dumy. Kania to człowiek składający się z uzależnienia, trudnych rodzinnych wspomnień, toksycznych relacji i kilku reprywatyzowanych mieszkań na Woli. Traumy, fatalne decyzje i brutalność jątrzą się nieustannie w jego krwiobiegu w towarzystwie etanolu. Nie jest to postać zasługująca na współczucie (może jedynie za sprawą zgubnie powodowanego mentalnością naszej kultury, tak często racjonalizującą alkohol w codzienności). To konfliktogenny przemocowiec adwokatujący swój nałóg. Jednak głównymi antybohaterami nowej książki Żulczyka nie są ludzie, lecz otumanienie alkoholowe i łgarstwo. Historia Kani to nie piątkowe, meczowe czy urodzinowe spotkania, usprawiedliwiane przez proces socjalizacji, okazje do wypicia, rzucenia czaru „na zdrowie” lub zapełnienia przestrzeni ki...
Warmia i Mazury okiem bibliotekarza