Kłobuk Piskun pomachał nieuważnie skrzydłem nad łbem zwiniętego w kłębek rysia leżącego na wyściełanym kocem pniu i spojrzał bystro na rosłą postać zbliżającego się ku swemu domowi Smętka. „Oho – pomyślał. - Ptaszki śpiewają, zawilce radośnie ku słońcu wyglądają, na śniadanie jajka były, a Smętek kroczy wśród tych cudowności jak chmura gradowa. Zupełnie jak dawniej – aż przyjemnie popatrzeć”. A kiedy bożyc stanął obok niego, pokłonił się głęboko. - I jak tam, luby Piskunie, jak dziś mój kochaneczek? - Bez zmian, Wielmożny Panie – odpowiedział kłobuk z szacunkiem. - Pochlipał wody, zjadł mięsko, co to wczoraj dostawa od ludzi była razem z tym nowym kocykiem, ale się nie bawił, tylko tak leży. Raz łapą machnął, jak mucha przeleciała. - Łapą machnął! - ucieszył się Smętek. - Może jeszcze dobrze będzie. Taka bieda, taka bieda. Ja wiedziałem, że tak będzie. Jakoś mnie takie złe przeczucia nachodziły i smutek ogarniał, jak nigdy… Kłobuk w tym momencie jakby...
Warmia i Mazury okiem bibliotekarza