Przejdź do głównej zawartości

Machina czasu


Minął rok w Pracowni Regionalnej… Tak, właśnie teraz, w październiku! Nie pierwszy to i nie ostatni rok oczywiście, ale jednak jakiś „nowy” i jakiś „pierwszy”. Ubiegłej jesieni (a dokładnie 15.10) miało miejsce otwarcie nowej siedziby WBP przy ul. 1 Maja i właśnie dzięki temu Pracownia Regionalna, do tej pory jedyna i niepodzielna, zaczęła funkcjonować w wersji stanów zjednoczonych jako Pracownia Alfa (Stare Miasto) oraz Pracownia Omega (1 Maja). Oczywiście dumnie realizując swoje prawa i obowiązki. Przeprowadzka dokonała się, zbiory zostały podzielone, pracownicy zasiedli na nowych obrotowych krzesłach i wszystko zaczęło być nowe – półki na dokumenty życia społecznego, korytarze, procedury zamykania budynku oraz widok z okna. I najpierw było przyjemnie, pracowicie i tęskno, a teraz, po roku, już jest tylko przyjemnie i pracowicie. Zbiory na półkach okrzepły, komputery parują od wprowadzania do baz, skanery działają, a roślinność za oknem i sąsiedzkie ptaki (sroki, gołębie grzywacze i sikorki), które siadają na najbliższym nam drzewie nieustalonego gatunku, robią swoje. Drzewa zrzucają i wkładają liście oraz owoce, ptaki budują i burzą gniazda (oraz - mamy wrażenie, że - coś szmuglują, latając w wielkim pośpiechem tam i z powrotem), a nasi najlepsi sąsiedzi ze świetnie widocznego przez wiadukt cmentarza św. Jakuba cicho trwają, choć prawdopodobnie już w przeddzień 1 listopada (co zaobserwowaliśmy w zeszłym roku) zyskają migocące romantycznie po zmroku barwne płomyczki zniczy. I będzie to doroczne miłe urozmaicenie dla tego miejsca.
Rok minął jak z bicza trzasł. Oto mała podróż w czasie – 4 pory roku sezonu 2018/2019 w obiektywie Pracowni Regionalnej:

Jesień 2018

Zima 2019

Wiosna 2019

Lato 2019

Jesień 2019

Kto chętny do obejrzenia tego widoku „naprawdę”, z dotknięciem szyby i profesjonalnym komentarzem-interpretacją widoku przez bibliotekarza-regionalistę, zapraszamy! Oraz do skorzystania ze zbiorów oczywiście.
Na koniec optymistyczna zapowiedź przyszłości.

Wrzesień 2019 (wszystkie fot.: AR)

Czyż następny rok nie będzie piękny?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie