Przejdź do głównej zawartości

W pociągu, na drągu… czyli wszędzie czytać można

Dzięki dorocznemu Ogólnopolskiemu Spotkaniu Zespołu ds. Bibliografii Regionalnej (już  XXXVI), które tym razem odbyło się w Gdańsku, i oczywiście dzięki temu, że Nasz Człowiek tam był, powtórzyła się pewna obserwacja natury książkowej. Otóż na własne oczy całkiem niedawno mogliśmy zaobserwować w hali Dworca Głównego we Wrocławiu wspaniałą „półkę” (nie wiadomo, jak to inaczej nazwać) wypełnioną książkami przeznaczonymi do… wzięcia. Na podróż, do domu i na prezent, za darmo, bez zobowiązań. Oczywiście świetnie znamy ten patent dzięki idei bookcrossingu, którą zresztą nasza biblioteka praktykuje. Ale ten rozmach! Na Dworcu!
Dworzec we Wrocławiu (fot. Anna Rau)
Jak widać, dość dużo książek, co prawda – w większości dawniej wydanych, co jednak nie umniejsza ani ich wartości ani potrzeby, czy przyjemności, czytania tych pozycji. Wyglądało to świetnie, a inicjatywa jest zacna, tak więc nasz wewnętrzny bibliotekarz poczuł na ten widok dużą satysfakcję oraz poparcie dla tak realizowanej misji. I teraz Nasz Człowiek, który właśnie wrócił z Gdańska, opowiedział o podobnej instalacji również na gdańskim Dworcu Głównym. I jest to rewelacyjna wiadomość, bo może patent dworcowego rozpowszechniania książek jest w Polsce coraz bardziej powszechny? Czy nie byłoby cudnie, gdyby na wszystkich dworcach znajdowały się takie miejsca propagujące starą dobrą  papierową książkę? Niezastąpioną, szeleszczącą, którą tak łatwo można zniszczyć, więc tym bardziej jest cenna, i która swoje waży, więc człowiek tym bardziej ceni, co na swoim grzbiecie niesie. Mała porcja nadziei na początku lata. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie