Zerknęłam rano do kalendarza. 10
marca 2014 r. – Dzień Mężczyzn. O ile Dzień Kobiet wzbudza coraz więcej
kontrowersji, o tyle okazja do celebrowania bycia mężczyzną jakoś większości
całkiem umyka, choć nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tym dniu np. wspólnie
głośno mówić o równych prawach dla ojców.
Tymczasem pomyślałam sobie o
Panach w naszym sfeminizowanym środowisku bibliotekarzy. Pomimo ogromnej
statystycznej dysproporcji, jakoś nie dorobili się oni stereotypowego obrazka.
Jeszcze dekadę temu słyszało się, że mężczyzna w bibliotece to jakiś taki „nie
chłop”. Ale dzisiaj cisza, i to bez walki o właściwy wizerunek. Może to efekt
uboczny starań o równe traktowanie (kobiet!). A może siła korzeni zawodu.
Młodzież może niedowierzać, ale „bibliotekarka”
to wynalazek XX wieku, i to tej drugiej połowy. Wcześniej, od zawsze,
bibliotekarzami byli panowie, najczęściej tęgie głowy z „uczonego środowiska”.
Chociażby taki J.F. Lauson z Królewca (znany jako Georg Christoph Pisanski).
Człowiek był bibliotekarzem i naukowcem, pisał książki o literaturze i wiersze.
A czy wyglądał jak „typowy bibliotekarz”? Sami możecie się przekonać. W
zbiorach Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie jest jego portret z 1771 roku
namalowany przez niejakiego G.A. Jednego możemy być pewni… już wtedy wiedziano,
że książka i filiżanka kawy to dobrana para.
Anita
Źródło: „Malarstwo Warmii i Mazur”, Olsztyn 1978, il. 89.
|
Komentarze
Prześlij komentarz