Przejdź do głównej zawartości

Cały świat w warmińskiej stodole: Wacław Sobaszek "Spiski Życiowe. Dziennik Węgajcki"

Il.  z książki Sobaszka autorstwa Anny Drońskiej

Wacław Sobaszek w swojej wyjątkowej publikacji daje świadectwo ludziom i umysłom nieustająco czułym wobec otaczającej ich rzeczywistości. Przez czterdzieści lat tej opowieści stajemy się świadkami konsekwentnej realizacji wizji lepszego świata. Nie jest to jednak świat odrealniony, utopijny czy kulisty. To świat słuchający wszystkich tych, którzy się w nim pojawiają, świat otwarty na nowe, obce, inne. Pełen kątów i zagięć, utarczek i blizn zostawionych przez historię, ekonomię, władzę, system. To opowieść o narodzinach wyjątkowej na skalę światową idei i umoszczeniu się jej w warmińskiej wsi.

    Spiski życiowe to droga  do coraz to szerszych horyzontów kultury, nowych artystów i miejsc. W książce rozsiadają się przez lata przy jednej myśli:

„miłość

wysiłek i dbanie

uwaga szukanie

we dwoje”

jak przy stole, takie osoby jak m.in. Ouico Bello, Krzysztof Gedroyć, Luba Zarembińska, Tadeusz Burniewicz, Rafał Urbacki. Wacław Sobaszek wraz z Mute tworzyli w każdym odwiedzonym miejscu przestrzenie jedyne w swoim rodzaju. Zawsze na równi czuli co zaangażowani w krzywdę ludzi i miejsc, gotowi zabierać głos, dawać schronienie, edukować. Węgajty do dziś inspirują twórców i fascynują naukowców. Przyciągają ludzi z całego świata chcących wziąć choć przez chwilę udział w fenomenie tej warmińskiej społeczności.

I tak jak marzył Wacław w 1982, tak w 2020 ziszczone marzenie tworzy z Węgajt miejsce, w którym spotykają się ludzie wielu narodów, wyznań i języków. A Teatr Węgajty staje się najwyższej jakości świadectwem kultury autonomicznej, miejscem, w którym niezależnie od wieku czy pochodzenia spotkać mogą się wszyscy ci, którzy potrzebują obok siebie człowieka takiego jak oni sami – gotowego okazywać emocje, tęskniącego do sztuki zaangażowanej, walczącego o ratunek dla klimatu czy potrzebujących dodania odwagi do pracy z własnym ciałem, głosem, z lasem.

Należy także poświęcić moment na niezwykłość języka, jakim tworzy Sobaszek. Naturalna delikatność frazy i dosadność spostrzeżeń to ogromna wartość tej książki. Autor, przeplatając prozatorskie codzienne wpisy, pozwala nam podejrzeć swoje wiersze, w których to, co najtwardsze, najbardziej kłujące i doskwierającej zostaje okiełznane przez miękkość i pokorę słów. Obok autorskich napotykamy frazy zacytowane z lektur autora. Są zatem fragmenty rozpraw Leszka Kolankiewicza, wypowiedzi Papieża Franciszka, jest Gombrowicz, Tatsumi Hijikata i Greta Tunberg.

Jest to książka pod wieloma względami fenomenalna. Ta niepodrabialna opowieść o narodzinach społeczności, nieustających podróżach, wyprzedzaniu czasu i pokorze wobec niego to jednocześnie ciepłe i mające w sobie wiele zdecydowania świadectwo wielkości niezwykłego artysty, jakim jest Wacław Sobaszek.

Monika Stępień

Wacław Sobaszek, “Spiski życiowe. Dziennik węgajcki”, Stowarzyszenie Węgajty 2020

Psstt... Książkę możecie już wypożyczyć w naszej bibliotece! 
Więcej o działaniach Teatru Węgajty na ich stronie: www.teatrwegajty.eu 
A tych, którzy lubią oglądać zachęcam do obejrzenia filmu Piotra Magdziarza o Wiosce Teatralnej 2019 KLIK



 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Faworki czy chrust?

Zapytano mnie ostatnio czy na Warmii jadano faworki czy chrust. Sądząc z zachowanych opisów etnograficznych częściej spotykaną nazwą są faworki. Samo słowo ma ciekawą etymologię. W języku angielskim favor oznacza łaskę, przychylność (co z kolei nasuwa skojarzenia z zabieganiem w okresie zapustnym na Warmii o pomyślność w przyszłorocznych plonach). W języku francuskim faveur ma dodatkowe znaczenie – odnosi się do wąskiej wstążki. Chrust do słowo polskie i odnosi się do suchych gałązek albo gęstych zarośli. Wyraźnie tłumaczy to istotę słodkich chruścików. Ponieważ jednak badań językoznawczych na ten temat na Warmii nikt nie zrobił, kwestia faworki czy chruściki pozostanie jak na razie nierozstrzygnięta. Tymczasem jedno jest pewne - słodkie, smażone wyroby w kształcie zawiniętego ciasta, podobnie jak pączki, tradycyjnie robiono w czasie ostatków i kojarzą się nam dzisiaj z Tłustym Czwartkiem. W mojej rodzinie (trzecie pokolenie na Warmii) nazywaliśmy je po prostu chruścikami, choć robio

Gwara warmińska. Elementarz i komentarz

 I. Lewandowska, E. Cyfus,  Elementarz gwary warmińskiej. Rodzina, dom i zagroda ,   LGD "Południowa Warmia", Barczewo 2012, 62 s. (z CD) Język, którym posługiwali się autochtoni na Warmii (warm. hizyge - tutejsi), w 2012 roku doczekał się swojego elementarza. Wano wejta. Łuradowoła by sia moja óma, Warnijko w Nagladach łurodzona, co by ino ziedziała, że je tero ksiónżka o tym, jak godoć po naszamu*.   Óma móziła po naszamu** , po polsku i po niemiecku. Jej sześcioro dzieci pamięta warmińską gwarę, w której się wychowywało.   Tym większe było zainteresowanie mojej Mamy, najmłodszej córki Babci, publikacją I. Lewandowskiej i E. Cyfusa. Książka chibko przywołała wiele wspomnień, jak to łu noju było*** .  Wyrażając ogromne uznanie  dla pracy I. Lewandowskiej i E. Cyfusa, podajemy w poniższym komentarzu różnice między wykładnią w "Elementarzu...", a językiem mówionym z okolic Gietrzwałdu. Nie ma ich wiele, ale skoro się pojawiły, wydają się wa

Kurpiowsko-mazurskie fafernuchy

W kilku książkach o tradycjach kulinarnych Warmii i Mazur znalazłam informacje o fafernuchach – niemożliwie twardych ciastkach w charakterystycznym kształcie kopytek, będących świetnym dodatkiem do… wódki. Kurpiowsko-mazurskie łakocie Jednym tchem wymienia się je z innymi daniami o dziwnych nazwach jak dzyndzałki, farszynki czy karmuszka. Nie świadczy to jednak o tym, że owe fafernuchy wyszły z kuchni dawnych Warmiaków albo Mazurów. Jak się przekonałam, nadal współczesnym mieszkańcom naszego województwa pozostają dość obce. Słusznie natomiast łączy się je z Kurpiami i ich dziedzictwem kulinarnym. Ciekawie na ich temat pisze autor bloga Weganon. Warto jednak tylko zastanowić się czy faktycznie ciacha przywędrowały z Mazur na Mazowsze, czy może odwrotnie. Biorąc pod uwagę skąd pochodzą sami Mazurzy, kierunek przenikania się kultur może być zaskakujący i nieoczywisty.  Pieprzowe ciasteczka Sama nazwa tych „pogryzajek” pochodząca z niemieckiego „pfefferkuchen” może też mie