Krzywa
gospodarki faluje niezależnie od słów i chęci polityków wszelkich frakcji,
plony tradycyjnie reagują na (zawsze zbyt) suchą lub wilgotną aurę, a kibice
kolejnych drużyn śpiewają smętnie: „Polacy, nic się nie stało”, ale jedno jest
pewne – co roku wygramy! Co roku wygramy pod Grunwaldem. Będą dwa nagie miecze,
Bogurodzica, wojsk dostatek oraz ciężka jazda krzyżacka, a potem lekka jazda
litewska. Znowu będzie bitwa, która jest przykładem najlepszej akcji
marketingowej w naszej historii. Dlaczego? Po pierwsze, wszyscy wiedzą, że była
to największa bitwa średniowiecznej Europy i jedno z naszych najwspanialszych
zwycięstw. Czy rzeczywiście? Po drugie, potęga krzyżacka została pokonana!
Naprawdę? A po trzecie, wszystko dlatego, że Krzyżacy ciągle i bezustannie pustoszyli polskie ziemie, gdyż nie
zadowoliło ich nawracanie ogniem i mieczem! Ale o co chodzi?! A do tego każdy
obywatel Polski obudzony w środku nocy może mieć kłopot z własna datą urodzenia
oraz pinem do bankomatu, ale na pewno wie, co się stało w 1410 r.! Jednym
słowem Grunwald to klasa!
Koń rycerski Maciuś w Grunwaldzie (fot.: A. Rau) |
A wszystko
to zasługa wielowiekowej i wieloautorskiej strategii marketingowej: Grunwald
odegrał bowiem kluczową rolę w utrwalaniu polskości podczas zaborów, zaś w
czasach tuż powojennych był wręcz billboardem etosu Polaka-pogromcy grabieżcy
krzyżackiego (którego bezpośrednim spadkiem był oczywiście faszyzm niemiecki)
oraz logo Ziem Odzyskanych. Chorągiew z czarnym krzyżem na ziemi, szpony orła
lśnią złotem w powietrzu.
Dziś
15 lipca, czyli dzień bitwy. W świeżo miniony weekend Radio Olsztyn z okazji
kolejnej rocznicy oraz dorocznej inscenizacji w Stębarku nadawało relację na żywo z tego wydarzenia, a
w jej trakcie m.in. wypowiedział się dyrektor muzeum, Szymon Drej. Podczas
wywiadu padło zdanie, które bardzo daje do myślenia – choć być może
wykształconym historykom lub ludziom o przemyślanej postawie życiowej wydawało
się oczywiste: że ogólnie i częstokroć posługujemy się opinią ahistoryczną, odnosząc do czegoś, do czego
kontekst historyczny musi być zachowany… czyli do samej historii. Wątek ów dotyczył
tak częstych i lubianych dywagacji, czy bitwę pod Grunwaldem można było lepiej
wykorzystać: wszak mogliśmy iść za ciosem i natychmiast zdobyć Malbork,
mogliśmy jednym rzutem ustalić warunki z Zakonem, mogliśmy… A przecież obecnie,
znając wszystkie konsekwencje czynów kolejnych postaci historycznych, nie
jesteśmy jednak w stanie obiektywnie ustalić (z powodu braku informacji), czy
decyzje, które wydają nam się tak bardzo błędne i krótkowzroczne, były też takie wówczas. Czy plany i propozycje, które – w naszym mniemaniu – uczyniłyby z
Polski błyskawicznego i jednoznacznego zwycięzcę nad Zakonem, czyli uchroniłyby
nas od problemów pruskich, a ostatecznie od zaborów i kto wie, od czego dalej,
były w tamtej sytuacji w ogóle do spełnienia! Jednym słowem fanfiki i opowieści sf, ukazujące
wersje alternatywne historii, są naprawdę zajmujące, ale nie powinno się do nich przykładać
zbyt wielkiej wagi. Porzucenie myślenia ahistorycznego nie tylko nas
uszczęśliwi, gdyż poniekąd uwierzymy, że żyjemy w najlepszym ze światów
(jakkolwiek trudno to wziąć na klatę), ale również przyjmiemy fakt, że
historia, którą znamy, jest tą, która poniekąd musiała się zdarzyć, i przestaniemy
tak surowo oceniać naszych władców, wodzów, naczelników, bohaterów… Zrobili, co
mogli. A zwłaszcza pod Grunwaldem.
I to
taka mała filozoficzna dywagacja grunwaldzka.
Komentarze
Prześlij komentarz